Giovanni Paolo II santo subito ?

Nigdy wiecej wojny Jan Pawel 2

Nigdy wiecej wojny Jan Pawel 2

Giovanni Paolo II santo subito ?

Santo Subito Webisode 6 – (English)

Santo Subito Webisode 4 – (Italiano)

Santo Subito Webisode 5 – (Italiano)

Santo Subito Webisode 6 – (English)

POPE JOHN PAUL II – KAROL WOJTYLA FROM POLAND


Jeden z Polak powiedzial na stronie
“OJCZE SWIETY SANTO SUBITO chcialem umrzec abys ty mogl dalej zyc i czynic DOBRO ale pan niechcial mego nedznego zycia KOCHAMY CIE”

POPE JOHN PAUL II – KAROL WOJTYLA FROM POLAND

Expulsions" of Poles by Germans during WW2


Henryk Dobrzański (ur. 22 czerwca 1897 w Jaśle, zm. 30 kwietnia 1940 pod Anielinem k. Opoczna)– pułkownik[1] Wojska Polskiego, sportowiec, ”zagończyk”, jeden z pierwszych dowódców partyzanckich w czasie II wojny światowej, ps. “Hubal”.

Tablica ku czci Henryka Dobrzańskiego w miejscu jego urodzeniaUrodził się w rodzinie szlacheckiej pieczętującej się herbem Leliwa, jako syn Henryka Dobrzańskiego de Hubal i Marii z Lubienieckich.Był wnukiem powstańca z 1863 roku. Jego ojciec pochodził z zaścianka szlacheckiego Dobra Szlachecka.

W roku 1912 młody Dobrzański przyłączył się do Drużyn Strzeleckich, a po wybuchu I wojny światowej zgłosił się na ochotnika do Legionów Polskich. Służył w 2. Pułku Ułanów, gdzie wyróżnił się odwagą. Brał udział w bitwie pod Stawczanami oraz pod Rarańczą. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości wstąpił do Wojska Polskiego.

Brał udział w wojnie polsko-ukraińskiej w 1918 roku i dowodził plutonem kawalerii podczas walk o Lwów. W latach 1919–1921 brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Za odwagę na polu walki został odznaczony czterokrotnie Krzyżem Walecznych i krzyżem srebrnym Orderu Virtuti Militari.

Po wojnie pozostał w wojsku. Jako świetny kawalerzysta był członkiem reprezentacji Polski w jeździectwie, zdobywając ogółem 22 złote, 3 srebrne i 4 brązowe medale. W roku 1925 zdobył w Londynie Nagrodę indywidualną dla najlepszego jeźdźca, był również zawodnikiem rezerwowym w składzie polskiej ekipy na Igrzyskach Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku. Na prestiżowych zawodach w Aldershot zajął czwarte miejsce.

W roku 1927 Dobrzański awansował do stopnia majora, a w latach 1934–1936 pełnił funkcję kwatermistrza w stacjonującym tam 2. Pułku Strzelców Konnych.

Tuż przed wybuchem wojny obronnej 1939 otrzymał przydział jako zastępca dowódcy 110. Pułku Rezerwowego Ułanów. Mimo że jednostka miała wejść do walki w drugiej linii, szybkie postępy wojsk niemieckich sprawiły, że 11 września została przeniesiona do Wołkowyska, a stamtąd w kierunku Grodna i Lasów Augustowskich. W trakcie marszu stoczyła kilkanaście potyczek z Wehrmachtem i brała udział w obronie Grodna przed wkraczającą ze wschodu Armią Czerwoną.

Pomnik Hubala w Końskich20 września, po dwóch dniach ciężkich walk z Sowietami, Grodno skapitulowało. 23 września generał Wacław Przeździecki wydał rozkaz, aby wszystkie podległe mu oddziały przedostały się na teren neutralnej Litwy. Podporządkowania się temu rozkazowi odmówił jedynie 110. Pułk Ułanów, w którym służył Dobrzański. Po wchłonięciu resztek innych oddziałów, oddział podjął marsz w kierunku broniącej się Warszawy. Nad Biebrzą pułk został okrążony przez Sowietów, kosztem ciężkich strat zdołał jednak przerwać linie wroga. Wkrótce po tym jego dowódca, pułkownik Jerzy Dąbrowski, wydał rozkaz rozwiązania oddziału. Około 180 żołnierzy pod dowództwem majora Henryka Dobrzańskiego podjęło decyzję dalszego udziału we wciąż toczących się walkach i ruszyło w kierunku oblężonej stolicy.

Po kapitulacji Warszawy 27 września, przed oddziałem Dobrzańskiego stanął wybór – ewakuacja do Francji przez Węgry lub Rumunię, rozwiązanie lub kontynuacja walki. Około 50 żołnierzy z Dobrzańskim na czele podjęło decyzję marszu na południe i próby przedostania się do Francji. 1 października przekroczyli Wisłę w okolicach Dęblina i kontynuowali marsz w kierunku Gór Świętokrzyskich. Tego samego dnia oddział stoczył pierwszą potyczkę z Niemcami i postanowił schronić się na Kielecczyźnie do czasu ofensywy alianckiej na Zachodzie, której spodziewano się na wiosnę 1940 roku.

Bitwa pod Kockiem zakończyła kampanię wrześniową, lecz nie zakończyła oporu Polaków. Major Dobrzański przyjął pseudonim “Hubal” (przydomek rodowy gałęzi Dobrzańskich, z której się wywodził), a jego oddział, teraz jako Oddział Wydzielony Wojska Polskiego, stał się pierwszym oddziałem partyzanckim II wojny światowej. 2 października 1939 hubalczycy odnieśli pierwsze zwycięstwo nad Niemcami w potyczce pod Wolą Chodkowską. Dzięki pomocy ludności mieszkańców Kielecczyzny oddziałowi udawało się wymykać z organizowanych przez Niemców pułapek. Wyjątkiem była częściowo udana akcja Niemców na początku listopada, kiedy w wyniku obławy oddział Hubala został zaskoczony we wsi Cisownik i wymknął się z zasadzki kosztem utraty prawie wszystkich koni. Niemcy reagowali na działalność oddziału represjami w stosunku do cywilów – oficjalnie z tego powodu kierownictwo ZWZ i Delegatura Rządu na Kraj nakazały Hubalowi rozwiązać oddział, mimo wcześniejszej zgody na jego rozbudowę, która nastąpiła w czasie kilkutygodniowego pobytu “hubalczyków” we wsi Gałki. Wiązało się to ze zmianą na stanowisku komendanta ZWZ – w miejsce gen. “Torwida” Karaszewicza-Tokarzewskiego, funkcję tę objął gen. S. Rowecki “Grot”, sceptycznie nastawiony do idei umundurowanej partyzantki. Hubal podporządkował się częściowo rozkazowi, dając swoim podkomendnym swobodę decyzji. Sam z grupą ochotników, liczącą 72 ludzi kontynuował walkę, ograniczając jednak kontakty z ludnością cywilną do minimum, aby nie narażać jej na represje.[2]

30 marca 1940 roku oddział Hubala zadał poważne straty (ok. 100 zabitych) batalionowi policji w potyczce pod Huciskiem. Kilka dni później w walkach pod Szałasem hubalczycy stoczyli kolejny bój, tym razem z oddziałem SS, również wychodząc zwycięsko z konfrontacji. Jednak wskutek przewagi liczebnej Niemców, próba przebicia przez pierścień okrążenia, zakończyła się utratą kontaktu miedzy plutonami piechoty i kawalerii Hubala; do śmierci Majora działały one oddzielnie. Dla zlikwidowania zagrożenia ze strony Szalonego Majora Niemcy sformowali liczącą 1000 żołnierzy grupę antypartyzancką złożoną z formacji SS, batalionu Wehrmachtu i jednostki czołgów. Liczebność oddziału Hubala nigdy nie przekroczyła 300 żołnierzy, do walki z nim Niemcy zaangażowali natomiast ogółem około 8000 ludzi. 11 kwietnia Niemcy spacyfikowali Skłoby i Hucisko, zabijając wszystkich mężczyzn. Wydarzenie to wstrząsnęło Hubalem, który do tej pory nie zdawał sobie w pełni sprawy z realiów hitlerowskiej okupacji.

30 kwietnia 1940 roku poczet Majora, został zaskoczony w czasie biwaku przez oddziały 372 dywizji Wehrmachtu w okolicach Anielina koło wsi Studzianna, w odległości około 20 km od Opoczna. W gwałtownej walce oddział uległ rozproszeniu, a sam Hubal poległ z bronią w ręku.

Niemcy zmasakrowali jego ciało i wystawili je na widok publiczny, a następnie wywieźli do Tomaszowa Mazowieckiego i spalili lub pochowali w nieznanym miejscu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że miejscem pochówku była miejscowości Wąsosz Górny 40km na północ od Częstochowy. Obecnie trwa zbieranie wszelkich informacji na temat jego pochówku.

Niedobitki oddziału Hubala walczyły do 25 czerwca, gdy został on ostatecznie rozwiązany.

W 1966 roku major Henryk Dobrzański został pośmiertnie odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari i awansowany do stopnia pułkownika.

W czasopiśmie “Odkrywca” pojawiły się zdjęcia uzyskane od potomka niemieckiego żołnierza stacjonującego w rejonie działań hubalczyków. Na zdjęciach przedstawiony jest najprawdopodobniej Henryk Dobrzański owinięty igliwiem i gazetami, co sugeruje, że jego ciało zostało spalone. Podpis na zdjęciu brzmiał: Polski generał zabity 30 kwietnia 1940 roku. Miejsce wykonania zdjęcia i data, mimo błędnego stopnia, jednoznacznie świadczą, że są to zdjęcia Hubala.

Wnukiem Henryka Dobrzańskiego jest Henryk Sobierajski – jeden z dyrektorów Telewizji Polsat, prezes Stowarzyszenia Sympatyków Zawodowych Grup Kolarskich w Polsce oraz współautor – wraz z fotografikiem Arturo Mari albumu “Chwalcie Boga w waszym ciele… Jan Paweł II o sporcie”.

Na Cmentarzu Partyzanckim w Kielcach znajduje się symboliczna mogiła Henryka Dobrzańskiego.

Przypomnieć o stratach
Nasz Dziennik, 2007-09-30
Fundacja “Polsko-Niemieckie Pojednanie” opublikowała wznowienie “Sprawozdania w przedmiocie strat i szkód wojennych Polski w latach 1939-1945”, sporządzonego od 21 IX 1944 do 1 I 1947 i wydanego w 1947 r. przez Biuro Odszkodowań Wojennych przy Prezydium Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej. Wydanie zawiera polski tekst oryginalny oraz tłumaczenie angielskie i niemieckie.

Opracowany bezpośrednio po wojnie raport jest jedynym tak kompleksowym oszacowaniem. Dokument ten z przyczyn politycznych pomijał nie tylko szkody spowodowane przez okupację sowiecką, ale też część szkód wyrządzonych przez Niemców na terenach przejętych ostatecznie przez Związek Sowiecki (z wyłączeniem strat biologicznych ludności narodowości polskiej i żydowskiej zamieszkałej na tych terenach, której to ludności przysługiwało – lub przysługiwałoby – prawo do tzw. repatriacji). Nie obejmował też Ziem Odzyskanych.
Materiał ten spoczywał od ponad pół wieku w archiwach. W tym czasie nawet w Polsce pewnemu zapomnieniu uległa prawda o faktycznym wymiarze niemieckiego ludobójstwa i zniszczeń dokonanych przez okupanta. Tym bardziej stało się tak za granicą, gdzie to zapomnienie przez lata zimnej wojny wspomagane było przez atmosferę swoistej rehabilitacji Niemiec jako elementu wzmacniającego blok zachodni przeciw Układowi Warszawskiemu, w tym PRL-owi.
Również po upadku komunizmu sytuacja się nie zmieniła. W pierwszych latach III RP, gdy za granicą panował przychylny Polsce klimat, w kraju monopol w wymiarze opinii publicznej i znaczny wpływ na politykę kraju uzyskały środowiska, które za główne zagrożenie dla nowej Polski uznały odrodzenie się “demonów endecji” i “ciemnogrodzkiego nacjonalizmu”. Endecja to, jak wiadomo, “germanofobia”, dla której, jak się obawiano, rzetelna pamięć o okupacji byłaby świetną pożywką.

Temat wraca z inicjatywy Niemiec
Całkowite ignorowanie bolesnych przeżyć Narodu Polskiego w czasie wojny nie miałoby szans powodzenia nawet w czasach totalnej ideologicznej dyktatury “Gazety Wyborczej”. Jednak stopniowo wyciszano i ograniczano tę pamięć, zwracając jednocześnie uwagę na tzw. pojednanie. Błędność tej strategii wykazali sami Niemcy, gdzie już w 1998 r. Bundestag poparł tzw. prawo do ojczyzny, zaś po roku 2000 aktywność środowisk rewizjonistycznych, otwarcie już domagających się odszkodowań od Polski, znacznie wzrosła. W tej sytuacji Polacy nie mogli nie upomnieć się o elementarną sprawiedliwość. 10 września 2004 r. Sejm RP podjął uchwałę “w sprawie praw Polski do niemieckich reparacji wojennych oraz w sprawie bezprawnych roszczeń wobec Polski i obywateli polskich wysuwanych w Niemczech”. Polski parlament przypomniał wówczas, że Polska nie otrzymała dotychczas stosownej kompensaty finansowej i reparacji wojennych za olbrzymie zniszczenia oraz straty materialne i niematerialne spowodowane przez niemiecką agresję, okupację, ludobójstwo i utratę niepodległości. Oświadczył też, że Polska nie ponosi w związku z II wojną światową i jej następstwami żadnych zobowiązań finansowych wobec obywateli RFN.
Posłowie wezwali wówczas rząd do wszczęcia w ramach stosunków z Niemcami stosownych działań w kwestii reparacji – co, jak dotychczas, nie zostało zrealizowane – ale także do jak najszybszego przedstawienia opinii publicznej szacunku strat materialnych i niematerialnych poniesionych przez Polskę i Polaków w wyniku II wojny światowej.
Próby ponownego oszacowania strat Polski dotąd nie podjęto, jednak publikacja Fundacji “Polsko-Niemieckie Pojednanie” wychodzi naprzeciw wskazanej we wspomnianej uchwale potrzebie przedstawienia opinii publicznej szacunku strat. Zarówno opinii polskiej, która jest coraz bardziej świadoma konsekwencji niemieckich zbrodni, jak i opinii zagranicznej, która zupełnie o tym tragicznym fragmencie europejskiej historii zapomniała. We wprowadzeniu do obecnego wydania powojennego “Sprawozdania” prezes Fundacji “Polsko-Niemieckie Pojednanie” prof. Mariusz Muszyński wskazuje, że “Polska coraz mniej kojarzy się społeczności Europy Zachodniej czy mieszkańcom Ameryki z szeregiem doznanych zbrodni, jak np. Rosja czy naród żydowski. Jak wielkiego uszczerbku (…) doznała w Europie i na świecie pamięć tamtych tragicznych dni, wyraźnie pokazują irracjonalne reakcje świata medialno-politycznego na wypowiedź premiera J. Kaczyńskiego o wojennych stratach ludnościowych Polski, jaka miała miejsce przed Radą Europejską w czerwcu 2007 roku (…).
Niektórym Niemcom [Polska] zaczyna się wręcz utożsamiać ze źródłem niemieckich nieszczęść wojennych” – czytamy dalej. Dzieje się tak na skutek znanej działalności rewizjonistów, ale również stosowanego w ogóle w Niemczech wybiórczego podejścia do okresu II wojny światowej, przemilczania istotnych wydarzeń z tego okresu. Dlatego niemiecki adresat sprawozdania jest tu szczególnie istotny, gdyż, jak dodaje prezes Muszyński, fundacji nie chodzi o “rozdrapywanie ran z przeszłości”, ale o “prawdziwe pojednanie pomiędzy ofiarami i sprawcami krzywd, czyli między narodem polskim a niemieckim, (które) nie może toczyć się w oderwaniu od prawdy historycznej, która stanowi jego najtwardszy i praktycznie jedyny fundament. Tylko ona skutecznie zamknie tragiczne karty wspólnej historii obu narodów”.
Prawdzie historycznej, jak wyżej wspomniano, groziło w poprzednich dziesięcioleciach powolne zapomnienie. Powolne, ale niezauważalne, ponieważ wszyscy byli przekonani, że wstrząs, który nastąpił tak niedawno, był tak potężny, jest poświadczony tyloma relacjami, i którego skutki są do dziś widoczne gołym okiem, nie może tak po prostu zniknąć ze społecznej świadomości. Okazuje się, że może nie tyle zniknąć, co zostać zastąpiony “zmiękczoną” projekcją zacierającą rzeczywiste jego wymiary.
Samo opracowanie, sporządzone tuż po wojnie, ze względów czysto technicznych nie było w stanie objąć wszystkich zniszczeń, jednak da się zauważyć dążenie autorów do objęcia wszystkich rodzajów strat, w tym m.in. kosztów utraconych przyszłych korzyści w wyniku dekapitalizacji, a także w wyniku strat biologicznych. Próbowano m.in. wycenić od strony ekonomicznej straty ludnościowe, jednak ze względu na przyjętą metodę – redukowanie strat do równowartości ewentualnych zasiłków – najprawdopodobniej są one znacznie niedoszacowane.
W części opisowej autorzy “Sprawozdania” już na wstępie wskazują, że ogrom zniszczeń i strat tylko w niewielkiej części wynika z prowadzenia działań wojennych, które same w sobie zostały również wszczęte przez Niemcy. Przypominają, że niemiecki aparat państwowy celowo dążył do całkowitego wyniszczenia Narodu Polskiego i pozostawienia jedynie “jego resztek pozbawionych samowiedzy narodowej i wszelkiej własności oraz sterroryzowanych politycznie jako ludu służebnego dla narodu niemieckiego i otwarcie w ten sposób Niemcom na wschodzie przestrzeni życiowej, która byłaby im potrzebna na to, aby stać się narodem panów i władcami kontynentu europejskiego. Walka ta była rozłożona na etapy, jak np. rozbicie świadomości narodowej, wyniszczenie warstw kierowniczych, wyniszczenie gospodarcze i wreszcie wyniszczenie biologiczne”. Dodają, że w realizacji tego zbrodniczego planu brał udział ogół narodu niemieckiego. Jedynie w nielicznych wypadkach “ostrość” owej realizacji była ograniczana indywidualnie przez bezpośrednich wykonawców. Wskazano również, że pewne ograniczenia w realizacji tego celu wynikały z różnych doraźnych konieczności, m.in. polityki wojennej Niemiec. Jednak dzieło całkowitego zniszczenia Narodu Polskiego zostało od początku zaplanowane na dłuższy czas.

Straty w ludziach
W odniesieniu do strat ludzkich raport wymienia znaną powszechnie liczbę 6 mln 28 tys. zabitych (poległych i pomordowanych) – są to ofiary pochodzące, jak wspomnieliśmy, z terenów Polski powojennej z wyłączeniem Ziem Odzyskanych oraz ofiary narodowości polskiej lub żydowskiej z terenów włączonych do ZSRS. Z przyczyn politycznych tekst nie informuje, czy część ofiar okupacji sowieckiej, zgodnie z narzuconą przez Moskwę np. w odniesieniu do Katynia interpretacją, jakoby zbrodni dokonali Niemcy, włączono do wspomnianego ogólnego rachunku, czy też nie. Oczywiście nie wykazano w nim nie tylko strat wśród ludności niepolskiej Kresów, ale także strat utraconych korzyści w postaci utraty milionów obywateli również polskiej narodowości, którzy pozostali na ziemiach włączonych w wyniku wojny do Związku Sowieckiego, a którzy do 1939 r. współtworzyli bogactwo narodowe Polski. Chodzi tu o ok. 8 mln ludności uznanej “odgórnie” za obywateli sowieckich, a także cały majątek pozostawiony na Kresach. Udział tego majątku w całym majątku narodowym Polski w 1939 r. był niższy niż proporcjonalny do udziału powierzchni – ok. 50 proc., czy ludności – ok. 37 procent. Między innymi blisko 90 proc. polskiego przemysłu zlokalizowane było w zachodniej części kraju. Jednak nadal było to olbrzymie bogactwo, w żaden sposób nie ujęte w opracowaniu.
O ile, jak wynika z powyższego, liczbę 6 mln obywateli, a więc 22 proc. ludności objętej założeniami oszacowania (27 mln), można uznać za znacznie zaniżoną w stosunku do rzeczywistych strat Polski, o tyle autorzy słusznie wskazują, że chodzi o osoby przeważnie młode i w średnim wieku, co powoduje, że faktyczny rozmiar nawet tych ujętych strat ludzkich jest większy niż 22 procent. Straty ekonomiczne wynikające ze śmierci, a także inwalidztwa (590 tys. osób) wyceniono, zgodnie ze znanymi wówczas metodami, na zaledwie 116 mld zł z 1939 roku. Zakłada się, że wartość dolara amerykańskiego spadła w tym czasie trzynastokrotnie, z kolei kurs złotego do dolara, który pod koniec sierpnia 1939 r. wynosił 5,31, obecnie (wrzesień 2007) wynosi 2,78. 1 złoty z 1939 r. odpowiadałby więc 7 zł obecnym. A więc strata ta wyrażona w cenach z 2007 r. wynosiłaby ok. 800 mld zł, tj. ok. 130 tys. zł/os. (pomijając inwalidów). Według dzisiejszych metod używanych np. do obliczania strat społecznych powodowanych przez transport, szacuje się koszt społeczny śmierci jednej osoby (tutaj – wypadku drogowego) na sumę od 700 tys. do ponad 1 mln złotych. Ta dysproporcja sugeruje, że koszty strat biologicznych, wycenione na blisko połowę wszystkich strat, są z dzisiejszego punktu widzenia co najmniej kilkakrotnie niedoszacowane. Trzeba jednak podkreślić, że jeśli weźmiemy pod uwagę, iż “Sprawozdanie” powstało ponad 60 lat temu, zakres ujęcia poszczególnych niekorzystnych zjawisk społecznych jako mających wymierny wpływ na gospodarkę był, jak to zobaczymy poniżej, mimo wszystko imponujący.
Istotną wartością informacyjną jest porównanie liczby ofiar w Polsce i w innych krajach, z którego wynika, że ponieśliśmy kilkakrotnie większe straty niż inne, nawet bardzo boleśnie dotknięte wojną i niemiecką okupacją narody (por. Tabela 1).
Warto zauważyć, że przy okazji opracowania “Sprawozdania” wykazano również ubytek urodzeń, który obliczono na 1 mln 215 tys. Informacja ta nie została jednak ujęta w tabelach dotyczących strat biologicznych i zapewne niewykorzystana przy obliczaniu strat ekonomicznych.

Zdziesiątkowanie elit, zniszczenie kultury
Raport wskazuje także na rozmiar strat, jakie dotknęły polską kulturę. Z jednej strony już od pierwszych dni wojny obronnej dokonywano celowego (o czym, jak wskazuje “Sprawozdanie”, świadczą zachowane niemieckie instrukcje) niszczenia wszelkich “wartości kulturalnych”, ale także zupełny paraliż życia kulturalnego, we wszelkich jego dziedzinach – od edukacji, po możliwość obcowania ze sztuką. Niemożność np. odwiedzania w latach okupacji wystaw czy muzeów wydaje się tak oczywista, że wręcz niezauważalna w rzeczywistości wyznaczanej przez łapanki, wywózki do obozów i na roboty czy publiczne egzekucje. A przecież nawet takie “szczegóły” mają znaczenie jako element przerwania ciągłości polskiego życia narodowego i świadczą o totalnie destrukcyjnych celach okupanta.
Elementem ich realizacji było oczywiście stosowanie szczególnie zaostrzonego terroru przeciw wszystkim przedstawicielom inteligencji. Zestawiono w formie tabeli wielkość strat w liczbach bezwzględnych, niestety jednak bez wskazania stosunku tych wielkości do ogólnej liczby przedstawicieli danego zawodu (por. Tabela 2). Ograniczono się jedynie do stwierdzenia, że był on “szczególnie duży”.
Widocznym celem terroru okupanta było m. in., jak wskazują autorzy, zniszczenie możliwości “krzewienia zamiłowania” do kultury wysokiej. “Aby przynajmniej w części skutkom tym zaradzić, pokolenie, które wychodzi zdziesiątkowane z okresu wojennego będzie musiało zdobywać się na ogromne wysiłki, spalając się w nich przedwcześnie. I niewątpliwie, co najmniej dwa pokolenia będą jeszcze skazane na wysiłki nadmierne” – konkludują autorzy. Niestety, również ta prognoza okazała się być zbyt optymistyczna, gdyż miejsce elit zajęła w dużej mierze “inteligencja zastępcza”, doszło też do niewiarygodnej promocji zwykłego prostactwa.
Za szczególnie poważną stratę, wymagającą szczególnego omówienia w odrębnym rozdziale, autorzy “Sprawozdania” uznali zniszczenie Warszawy. Przeciwnie do późniejszej interpretacji, dziś uznawanej za jedną z wielu możliwych, ale przez lata komunizmu jedynej, zauważono, że “ostateczne zniszczenie jej zbiegło sie z wybuchem powstania ludności warszawskiej w roku 1944 i nastąpiło w najbliższych miesiącach po powstaniu, po całkowitym usunięciu ludności. Zniszczenie to nie było jednak odruchem represji, ale przeciwnie – przejawem i finałem planowo realizowanej akcji”, którą rozpoczęto w 1939 r., a w trakcie której planowano uczynić ze stolicy Polski prowincjonalne stutysięczne miasto. Między innymi na początku okupacji Niemcy rozpoczęli niszczenie Zamku Królewskiego. Wskazano, że obok zniszczeń biologicznych, gospodarczych i kulturalnych “zniszczenie i prawie unicestwienie ośrodka dyspozycji kraju, siedziby władz naczelnych i centralnych władz gospodarczych oraz wielkiego ośrodka życia kulturalnego, wywołało i wywoływać będzie wielkie trudności organizacyjne przy odbudowie życia całego kraju, co zresztą było niewątpliwie jednym z zamiarów okupanta”.

Straty materialne
Istotną część raportu stanowi opis bezpośrednich strat ekonomicznych, w tym również wynikającej z nich ograniczonej możliwości kapitalizacji dochodu narodowego. Już wówczas trafnie przewidziano, że ograniczy to możliwości odbudowy w okresie powojennym, ale też “szereg tych zjawisk będzie miało wpływ w ciągu długich lat”.
“Sam fakt zubożenia społeczeństwa nie jest jedynym, ani też najdotkliwszym przejawem tych skutków. Odbijają się one przede wszystkim na rozwoju powojennych procesów produkcyjnych, gdyż zniszczeniu uległ w dużej mierze aparat produkcyjny. Zniszczenie lub poważne uszkodzenie zabudowań w 350 000 gospodarstw rolnych (przeszło 1/5 stanu posiadania), obniżenie stanu inwentarza pociągowego i rzeźnego w tych gospodarstwach o 60 %, zdewastowanie około 14 tys. wytwórczych zakładów przemysłowych na ogólną liczbę około 23 tysięcy, utrata przez te zakłady całości zapasów i materiałów do produkcji, zniszczenie aparatu komunikacyjnego przeszło w 80 % – oto garść cyfr, które dają miarę trudności, przed jakimi Polska stanęła przy budowie powojennego życia gospodarczego i przy rozwoju wymiany i produkcji, będącej podstawą i warunkiem dobrobytu”.
Obok lakonicznego, ale dającego wyobrażenie o skali zniszczeń, opisu bezpośrednich strat materialnych, autorzy wskazali na szereg innych niemieckich zbrodni, które celowo miały doprowadzić do zniszczenia Polski jako narodu, a w momencie gdy stało się jasne, że Niemcy wojnę przegrają – sparaliżować możliwość odbudowy.
Skrajnie ciężkie warunki życia codziennego, głodowe racje aprowizacyjne (400-700 kalorii dziennie) i ogólna nędza wywołane przez okupanta spowodowały załamanie stanu zdrowia szerokich rzesz ludności – wskazano na “ogromny rozrost inwalidztwa i wielki rozwój chorób, wśród których na pierwszy plan wybiła się gruźlica oraz choroby nerwowe. Śmiertelność ogólna wzrosła z 13 na 18 promille, śmiertelność niemowląt aż do 26 promille. Gruźlica trawi dziś około półtora miliona ludzi, zdrowotność dzieci jest niższa znacznie niż poprzednio”. Już wówczas zauważono także niebezpieczną skalę narastających patologii społecznych: “Spotykamy szereg psychonerwic, wzrost alkoholizmu i narkomanii [sic! – KJ]. Okoliczności te oraz – będące skutkiem stosowanych przez okupanta w życiu gospodarczym i innych dziedzinach specjalnych metod – obniżenie moralności społecznej i indywidualnej wpływa na obniżenie zdolności do pracy i jej wydajności, które dopiero po pewnym czasie mogą dojść do normy”. Tę ostatnią konkluzję historia zweryfikowała niestety negatywnie.

Skutki okupacji dziś
Autorzy zauważyli, że choć zdecydowany opór ludności polskiej wobec terroru okupanta okupiony był olbrzymimi stratami, które jednak i tak byłyby prawdopodobnie nieuniknione, a które pozwoliły Polakom przetrwać okupację w kondycji duchowej być może znacznie lepszej niż w warunkach biernej zgody na terror. Wskazano też, co zresztą zauważalne jest i dziś, że wykazane w opracowaniu straty “nie były i nie mogły być dziełem zbrodniczej mentalności jednego człowieka czy nawet tak karnego zespołu ludzi, jakim była partia hitlerowska. Hitleryzm wypracował idee i plan zniszczenia – naród niemiecki z całkowitą jednomyślnością plan ten wykonywał (…), ujawnił tylko i spotęgował do najwyższego stopnia tendencję, która od czasów Fryderyka Wielkiego tkwiła i była starannie hodowana w narodzie niemieckim – tendencję zbudowania imperium i dobrobytu narodu niemieckiego na ziemiach polskich. (…) sześcioletnie niczym niehamowane znęcanie się (…) spowodowało tak wielkie szczerby w każdej dziedzinie, że żaden rachunek nie jest w stanie odzwierciedlić w całej pełni skutków, jakie stąd wynikają”.
Jednak nawet tak ograniczony – również, jak wspomnieliśmy, z przyczyn politycznych czy braku dzisiejszej wiedzy naukowej, zakres opracowania pozwolił oszacować straty na 260 mld zł w cenach z 1939 r., tj. ok. 1,8 bln zł w cenach dzisiejszych, a więc ok. 175 proc. rocznego PKB Polski (w 2006 r.). W “Sprawozdaniu” wyliczono jednak, jak się okazuje, jedynie część utraconych w przyszłych korzyści, nie ujęto zaś wszystkich strat, wynikających m.in. z przesunięcia granic będącego również skutkiem wywołanej przez Niemcy wojny. Samo niedoszacowanie strat ludzkich może nawet kilkukrotnie przekraczać przytoczoną ogólną sumę i z nawiązką przekroczyć ujęte utracone przyszłe korzyści. Z kolei przy założeniu umiarkowanego tempa wzrostu PKB na poziomie średnio 4 proc. rocznie strata 1 zł w 1939 r. oznacza po kapitalizacji stratę 14,40 zł w cenach z 1939 r., czyli 100 zł w cenach z 2007 roku.
Tak urealniona wielkość oznacza, że straty spowodowane przez Niemcy obniżają w istotny sposób wielkość polskiej gospodarki przez całe pokolenia. O ile wypłacenie Polsce reparacji niemieckich bezpośrednio po wojnie byłoby stosunkowo proste, o tyle dziś RFN chcąc wyrównać tylko ekonomiczne straty, musiałaby przez kilkanaście lat, może dłużej, przekazywać Polsce połowę swego PKB. Nawet po tym wyrównaniu nadal ponosilibyśmy koszty w postaci nieracjonalnego wykorzystania odzyskanych zasobów z powodu trwającego wciąż braku prawdziwie polskich elit i strat demograficznych, które słynna liczba 66 milionów, podana przez premiera Jarosława Kaczyńskiego, wyraża realistycznie.
Na marginesie warto zauważyć, że
“Sprawozdanie” wykazuje również wielkość strat spowodowanych przez zagładę Żydów. Była ona równoznaczna z pozbawieniem Polski fachowców w tych dziedzinach, w których ludność żydowska się specjalizowała, jak handel czy prawo. Straty z tego tytułu również obciążyły przede wszystkim Polskę, stąd też rażąco niesprawiedliwe jest żądanie od Polski odszkodowań przez różne organizacje nieposiadające po temu legitymizacji.
Skala zniszczeń mówi jednak również o wielkości Polski – Polski przedwojennej zniszczonej przez Niemców, jak i Polski, która mogłaby istnieć dziś, gdyby nie doszło do niemieckich zbrodni.

Krzysztof Jasiński

Opracowanie FPNP o stratach Polski w czasie II wojny światowej jest dostępne w formie elektronicznej pod adresem: http://www.fpnp.pl/images/pdf/straty.pdf

Atak sił liberalnych na Radio Maryja i WSKSiM





Atak sił liberalnych na Radio Maryja i WSKSiM
o. Tadeusz Rydzyk, pos. Zbigniew Girzyński (2007-12-11)
Aktualności dnia
słuchajzapisz

List o. dyrektora Tadeusza Rydzyka do premiera Donalda Tuska
Radio Maryja, 2007-12-11
P. T.
Pan Premier Donald Tusk

Panie Premierze,

Od paru lat Radio Maryja ze słuchaczami i kierownictwem było celem niewybrednych ataków: pomówień, słów obrazy, oszczerstw, gróźb rzucanych przez Pana i Pana ugrupowanie. Był też – wydawałoby się – pojednawczy list Pana Komitetu Wyborczego przed wyborami – do naszego Radia i jego dyrektora. Po wyborach mówił Pan do Polaków o pojednaniu, miłości, przebaczeniu. Można by pomyśleć, iż są nadzieje na normalność.

Jednak zaraz po tej Pana wypowiedzi, nastąpiło wiele faktów i tak m. in.:

Pani minister Julia Pitera w mediach bez podstaw w rzeczywistości mówi: przyjrzymy się finansom Radia Maryja. Jest to sugerowanie, iż takie nadużycia mają miejsce i odbiera to dobre imię Radiu Maryja.

Pani minister Barbara Kudrycka, mówi, że zbadamy, czy uczelnia Tadeusza Rydzyka (nawet nie ks. Tadeusza Rydzyka) nie ma nadużyć prawnych. Jest to kolejna sugestia, iż takie nadużycia mają miejsce. Insynuacja ta odbiera dobre imię naszej Uczelni.

Na dzień przed uroczystością rocznicową Radia Maryja Ministerstwo Obrony Narodowej odwołuje Artystyczny Zespół Reprezentacyjny Wojska Polskiego. Wcześniej było ustalone, iż weźmie on udział w tej uroczystości. Dodać trzeba, że występował on u nas nawet wówczas, gdy rządzili komuniści.

Przed kilkoma dniami Pani Danuta Hübner kwestionowała z racji ideologicznych program zatwierdzony przez rząd polski dotyczący dotacji UE na rozwój naszej uczelni WSKSiM w Toruniu.

Z kolei dziś dowiadujemy się z prasy, iż Platforma Obywatelska chce przez Ministerstwo Środowiska wstrzymania u nas badań geotermalnych, szukając sposobów na podważenie wcześniej podpisanej umowy.

Wygląda na to, iż niechęć, którą wyrażał Pan i Pana ugrupowanie od paru lat wobec Radia Maryja, nie skończyła się, ale przeobraziła w działanie prowadzące do jego zniszczenia. Działania te są przeciwko milionom słuchaczy – Polaków w kraju i na całym świecie. Są to działania przeciw Polsce, która potrzebuje budowania Jej we wzajemnym dialogu i jedności.

O. Tadeusz Rydzyk CSsR,

Współpracownicy i Słuchacze

Toruń, 11 XII 2007r.
List posła Zbigniewa Girzyńskiego do komisarz Danuty Hubner
Radio Maryja, 2007-12-11
Zbigniew Girzyński Toruń, 11 grudnia 2007 r.
Poseł na Sejm RP
Sz. P.
Danuta Hubner
Członek Komisji Europejskiej
B – 1049 Brussels
Szanowna Pani Komisarz

W liście jaki skierowała Pani na ręce posłów na Sejm RP i posłów do Parlamentu Europejskiego napisała Pani, że “do Komisji docierają wypowiedzi renomowanych instytucji i międzynarodowych autorytetów, które kwestionują przestrzeganie przez Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w jej działaniach statutowych podstawowych zasad europejskich”.

Jest to wypowiedz nieprawdziwa i głęboko niesprawiedliwa. Narusza ona dobre imię Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, a także osób i instytucji ją wspierających.

W związku z powyższym zwracam się do Pani Komisarz z prośba o udzielenie mi odpowiedzi na następujące pytania:

1. Jakie “podstawowe zasady europejskie” nie są przestrzegane w działaniach statutowych przez Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej?
2. Gdzie te “podstawowe zasady europejskie” są spisane i jakie polskie regulacje prawne je sankcjonują, a Pani zdaniem nie są przestrzegane przez Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej?
3. Proszę podać jakie konkretnie renomowane instytucje europejskie i międzynarodowe autorytety formułują takie zarzuty wobec Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej?
4. Jeśli takowe instytucje i autorytety potrafi Pani Komisarz wskazać proszę wyjaśnić na jakiej podstawie można je określić mianem “renomowanych” i jakie są zasady, które pozwalają je nazwać “autorytetami”?

Podstawową wartością europejską i uniwersalną jest prawda. Pani list skierowany do posłów na Sejm RP i posłów do Parlamentu Europejskiego zawierał zamiast prawdy szereg poważnych insynuacji i niesprawiedliwych zarzutów. Narusza to nie tylko dobre obyczaje, co samo w sobie jest wysoce naganne, ale przede wszystkim podważa zaufanie do Pani jako osoby sprawującej tak ważne stanowisko w Komisji Europejskiej. Co więcej podważa zaufanie od instytucji europejskich, których powinna Pani jako Komisarz strzec.

Liczę na to, że uzyskam od Pani szybką odpowiedź na zadanie pytania. Mam także nadzieję, że refleksja do jakiej skłoni Panią ten list spowoduje zmianę dotychczasowego sposobu sprawowania przez Panią funkcji Członka Komisji Europejskiej. Bycie ministrem to służenie ludziom. Życzę Pani aby ta oczywista prawda stała się Pani bliższa.

Z wyrazami szacunku

Zbigniew Girzyński
Poseł na Sejm RP

Kogo reprezentuje pani Danuta Hubner?
Poseł Roman Giertych (LPR), Sejm.
Przedruk za Nowa Myśl Polska, Nr 42 (19.10.2003)

Panie Marszałku! Wysoki Sejmie!

“Pawiem narodów byłaś i papugą, a teraz jesteś służebnicą cudzą” – tak mówił wielki polski wieszcz. Przez 14 lat byliśmy i pawiem, i papugą, kopiowaliśmy bezmyślnie wzorce zachodnie; kopiowaliśmy bezmyślnie wzorce i kulturalne, i gospodarcze. Braliśmy specjalistów od gospodarki, którzy za nasze pieniądze radzili, jak pozbyć się naszego majątku. Opłacaliśmy z pożyczek ekspertów od wyprzedaży gospodarki, od prywatyzacji hut, stoczni, banków, przedsiębiorstw.

Dzisiaj sytuacja polskiego rządu jest taka, że w przypadku zagrożenia finansów publicznych rząd, który “obcina” emerytom, rencistom, górnikom, hutnikom, rolnikom, ma jednak czelność przedstawiać wnioski o ulżenie bankom. Ustawa o funduszach inwestycyjnych zaproponowana nie tak dawno przez rząd jest propozycją ulżenia bankom w podatku dochodowym od osób prawnych na kwotę 3-6 mld zł. Miesięcznie na jednego emeryta przypadałoby 50-100 zł podwyżki w przyszłym roku, której można byłoby dokonać, gdyby nie odpowiednia propozycja rządu. Prywatyzacja na siłę, niszczenie wszelkich rodzimych, polskich inicjatyw, 18-procentowe bezrobocie. W takiej oto atmosferze omawiamy dzisiaj wniosek o odwołanie z funkcji ministra – członka Rady Ministrów pani Danuty Hübner, osoby, która jest współodpowiedzialna, bardzo poważnie współodpowiedzialna, za negocjacje Polski z krajami Unii Europejskiej.

Obietnice i rzeczywistość

Mam zaszczyt przemawiać w imieniu Ligi Polskich Rodzin, stronnictwa, które było, jest i będzie najbardziej konsekwentnym ugrupowaniem wypowiadającym się przeciwko przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej i przeciwko dalszej integracji Unii Europejskiej w ramach tzw. superpaństwa. Moglibyśmy mówić z satysfakcją, a nie mówiliśmy, i to wiele razy, gdy dzisiaj ujawniają się informacje o kolejnych podwyżkach, a to usług internetowych, a to usług taksówkarskich, a to o podwyższeniu VAT na materiały budowlane, a to o innych kolejnych podwyżkach, które do 1 maja przyszłego roku będą nas czekały nieustannie za przyczyną negocjatorów, za przyczyną pani Danuty Hübner.

Negocjatorów, którzy w sposób nieodpowiedzialny przeprowadzili negocjacje Polski z Unią Europejską, którzy w sposób nieodpowiedzialny zgodzili się na szereg warunków, które dla naszego kraju, dla Polski są bardzo niekorzystne. Moglibyśmy mówić z satysfakcją, a nie mówiliśmy, bo tej satysfakcji nie mamy. Wręcz przeciwnie, im dalej od referendum, a im bliżej Unii, tym bardziej narasta w nas przekonanie, że tracimy bezpowrotnie swoje pięć minut otrzymane od Boga i historii. Pięć minut, które zadecyduje o przyszłości najbliższych pokoleń. Od 2001 r., tj. od roku, kiedy powstała Liga Polskich Rodzin, kontestowaliśmy drogę akcesji do Unii Europejskiej jako tę, która rozmija się z żywotnymi interesami naszego państwa i narodu. Rzeczywistość, jaka rysuje się po referendum akcesyjnym, potwierdza, iż wejście Polski do Unii Europejskiej na warunkach określonych w traktacie akcesyjnym nie daje nam szans na nawiązanie skutecznej rywalizacji gospodarczej z państwami tzw. starej Unii.

Powiem więcej: zapisy traktatu akcesyjnego, gdy się w nie wgłębić, co rusz serwują nam kolejne niespodzianki, które w innych krajach, dbających o swój interes, skończyłyby się skandalem i odejściem nieudolnego rządu na śmietnik historii. Konsekwencją takiej postawy naszego rządu jest sytuacja, jaką obserwujemy dzisiaj, że kraje Unii Europejskiej, które tak hojnie uznały polityczną rangę Polski w traktacie nicejskim, odchodzą dzisiaj od tych ustaleń, proponując w traktacie konstytucyjnym nowe rozdanie, które wyznacza naszemu krajowi dwukrotnie słabszą pozycję, niż to wynika z zapisów traktatu nicejskiego. Z tej mównicy pan minister Cimoszewicz i pani minister Hübner wielokrotnie przekonywali obywateli polskich, że w traktacie akcesyjnym Polska zapewnia sobie mocną pozycję polityczną. Zapewniali nas również przybywający do Polski tak licznie przed referendum przedstawiciele Unii Europejskiej, Günter Verheugen, premierzy różnych państw i krajów Unii Europejskiej, którzy mówili: wchodźcie, bo będziecie mieli dobre warunki, wynegocjowaliście je sobie w traktacie nicejskim, macie je, zapewniamy was, że wchodzicie do wolnej rodziny narodów europejskich. I co się okazuje? Nie sposób dzisiaj nie przywołać parafrazy: Polak zrobił swoje, Polak może odejść.

Niekończąca się reforma

24 lipca 2002 r. z tej mównicy mówiłem: “Konwent Europejski jest ciałem, w którym Polska nie ma żadnego przedstawiciela. Reprezentanci rządu i marszałka są tam jedynie obserwatorami, a decyzje będą podejmowane w ‘piętnastce’. Jaki jest cel Konwentu? Zreformować Unię tak, aby po wejściu 10 krajów kandydujących – taki jest zamysł – zachować dotychczasowy układ władzy w Unii, czyli dominującą pozycję Niemiec i Francji z udziałem Wielkiej Brytanii”. Dalej mówiłem tak: “Taki jest cel Konwentu. Z tym wiąże się koncepcja ograniczenia przewodnictwa rotacyjnego, zastąpienia przewodnictwa rotacyjnego dwu-, trzyletnim okresem przewodnictwa, które by się rozpoczynało od przewodnictwa takich krajów, jak Francja, Niemcy, Holandia. A za 20 lat pomyślimy. Z tego wynika koncepcja ograniczenia zasady jednomyślności, przegłosowania większością odpowiednio ukierunkowaną, koncepcje dotyczące powołania prezydenta itd. Chce się stworzyć sytuację, w której centrum rozwinięte gospodarczo będzie w Europie Zachodniej oraz będą peryferia, którym będzie się sprzedawało produkty wytwarzane w centrum”.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Mamy więc taką oto sytuację, że po referendum nastąpiła kolejna radykalna zmiana i okazuje się, że wchodzimy do przepoczwarzonego, innego tworu. Już dzisiaj mówi się o tym, że październikowa konferencja międzyrządowa w Rzymie przyjmie ustalenia zmieniające zasady funkcjonowania Unii Europejskiej, które doprowadzą do stworzenia superpaństwa europejskiego ze słabiutką Polską w jego ramach. Widać też wyraźnie, że warunki ekonomiczne, które będą proponowane, odbiegają od tych ustaleń, jakie były przedstawiane narodowi przed i w trakcie referendum. Gołym okiem już widać, że nie będziemy w stanie wykorzystać funduszy strukturalnych, co oznacza, że Polska będzie płatnikiem netto. Tu, z tej mównicy pani Danuta Hübner zapewniała, że tak się nie stanie, że Polska nie będzie płatnikiem netto. A dzisiaj się dowiadujemy, że zagrożone są dopłaty bezpośrednie, zagrożone jest wykorzystanie funduszy strukturalnych, rząd nie ma pieniędzy na współudział w tych funduszach, że zagrożone jest nawet to, iż Polska będzie wpłacała do budżetu unijnego około miliarda euro rocznie. Taka jest dzisiaj sytuacja w wyniku błędnych, niewłaściwych, kompromitujących negocjacji przeprowadzonych m.in. pod auspicjami pani Danuty Hübner.

Najgorsze jest chyba jednak to, że naród, który uwierzył w pewną nadzieję, w to, że wejście do Unii przyczyni się do poprawy jego losu, po raz kolejny został oszukany. Jak żadna inna grupa społeczna, najbardziej zostali oszukani rolnicy. Powiedzmy narodowi szczerze, że przez pierwsze lata będziemy dopłacać do unijnego budżetu, bo chyba nie ma już tak niepoprawnych optymistów, którzy wierzą, że zdołamy ugryźć unijne fundusze strukturalne. Tak więc biedna polska gospodarka będzie sponsorować bogatą gospodarkę niemiecką, francuską, brytyjską. I doprawdy ekscytująca byłaby to przygoda, gdyby nie fakt, że czekający nas unijny survival ma być finansowany z kieszeni polskiego podatnika, a ta – jak wiadomo – od dawna jest pusta, w wyniku działań tego rządu i w wyniku działań rządów poprzednich, z udziałem Platformy Obywatelskiej, Unii Wolności i innych partii. W tej sytuacji, panie marszałku, zadaniem każdego ugrupowania politycznego, które chce odpowiedzialnie uczestniczyć w życiu publicznym, musi być obrona polskich interesów. Trudno nie zauważyć, że z tymi wszystkimi negatywnymi konsekwencjami, o których wspomniałem, nieodłącznie wiąże się stanowisko pani Danuty Hübner, byłej szefowej Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej, byłej szefowej Kancelarii Prezydenta, obecnie minister do spraw europejskich. Dlatego też w imieniu Ligi Polskich Rodzin, ale też broniąc polskich interesów, składamy wniosek o odwołanie pani minister Danuty Hübner.

Dziwna uległość pani minister

W pracach nad projektem Konstytucji Unii Europejskiej pani Hübner wykazała się swoiście pojmowaną strategią negocjacyjną, twierdząc, cytuję za “Rzeczpospolitą” z 10 września: “Polska nie chce stosować szantażu, ale musimy wytłumaczyć naszym partnerom, że istnieje związek między ostatecznym rezultatem konferencji międzyrządowej a możliwością ratyfikacji traktatu w Polsce”. Inny cytat: “Polska nie chce stosować myślenia na zasadzie: jeśli nie zostaną uwzględnione nasze postulaty, nie zgodzimy się na ratyfikację traktatu konstytucyjnego”. Co to znaczy, pani minister? To znaczy, że jeżeli nie zostaną uwzględnione nasze postulaty, to się zgodzimy, tak czy siak. Jak w takim razie podchodzić do negocjacji, jak próbować cokolwiek wynegocjować, jeżeli się ma takie stanowisko, że bez względu na to, jakie będzie stanowisko Unii Europejskiej i jak zostanie zmieniony traktat konstytucyjny, to rząd polski i polski parlament ma to wszystko zaakceptować.

Jeżeli pani w ten sam sposób prowadziła negocjacje z Unią Europejską, to jak pani minister sądzi, skąd się wzięły złe wyniki tych negocjacji. Właśnie z takiego podejścia, z takiego spijania słów od urzędników brukselskich zanim one w ogóle padną, z takiej uległości, z takiego służalstwa, można nawet powiedzieć, w stosunku do tych podmiotów i tych urzędników, którzy przedstawiali Polsce konkretne warunki negocjacyjne. Tak się nigdy negocjacji nie prowadzi. Jeżeli chce się coś wynegocjować, to trzeba powiedzieć: jeżeli tego nie zrobicie, to my zrobimy to, ale jeżeli od razu się mówi: bez względu na to, co wy nam zaproponujecie, i tak to przyjmiemy, to konferencja czy jakiekolwiek negocjacje nie mają najmniejszych szans powodzenia.

Jak silne muszą być związki minister Hübner ze strukturami unijnymi, skoro nominacja na członka Rady Ministrów wzbudziła nieukrywaną niechęć i degustację wśród innych jakkolwiek by na to patrzeć – prounijnych członków rządu, na przykład Włodzimierza Cimoszewicza czy Jerzego Szmajdzińskiego. To pani minister stwierdziła niedawno – podaję informację za PAP – że w polskim interesie nie jest blokowanie tego traktatu, gdyż jest on potrzebny nowej, rozszerzonej Unii Europejskiej. A Nicea to co? W Nicei przecież ustalono warunki rozszerzenia. Tam ustalono, że 10 krajów, czy nawet 12, przystępuje. I były spełnione warunki polityczne i kryteria, na jakich te kraje mają przystępować. Dlaczego w takim razie jest potrzebny nowy traktat? Co jest przyczyną tej nagłej potrzeby?

Co jest przyczyną pani zachwytu nad pracami Konwentu Europejskiego? Przecież te prace idą w kierunku okrojenia polskiej suwerenności, okrojenia polskiej pozycji. Z czego tu się cieszyć? Taka wypowiedź pani minister miała znamiona sabotażu wobec działań polskiego rządu, zmierzających do uzyskania zmian w konstytucji europejskiej. To kolejny z ewenementów polskiej dyplomacji, kiedy już na starcie osłabia się naszą pozycję negocjacyjną i afiszuje przysłowiową już uległością minister Hübner wobec instytucji Unii Europejskiej.

Nie jesteśmy zwolennikami ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza – wielokrotnie w tej sprawie się wypowiadaliśmy – jednak sytuacja, kiedy szef MSZ ma obok siebie ministra konstytucyjnego, który wypowiada się publicznie w inny sposób niż czyni to polski rząd, jest sytuacją, w której można mówić o blamażu takiego rządu i sytuowaniu się na przegranej pozycji w grze dyplomatycznej. Już sam ten fakt powinien zmusić pana, panie premierze, do zdymisjonowania pani minister Hübner. Taktyka pani minister jest bowiem prosta: przyjmować każde warunki Brukseli bez szemrania i popierać ideę Europy federalnej, ponadnarodowej. A wszystko to w sosie nic nieznaczących deklaracji o obronie polskich interesów na użytek krajowej opinii. Takie są fakty.

Kompromitujące poglądy

Zadałem sobie trud i przeczytałem pani spory artykuł, który ukazał się w “Rzeczpospolitej”, pod tytułem: “Finał już blisko”. Przedstawiając założenia projektu traktatu, określiła go pani wieloma pozytywnymi ocenami. Nie była pani jednak w stanie spojrzeć na niego krytycznie. Nie odnalazłem ani jednego słowa krytyki pod adresem kluczowych rozwiązań proponowanych w projekcie. Jeśli bowiem rozwiązania dotyczące Parlamentu Europejskiego – zdaniem pani Hübner bardzo pozytywne – ograniczą deficyt demokracji w procesie decyzyjnym Unii Europejskiej, to już fundamentalna zmiana zasad głosowania w Radzie Ministrów – tak publicznie krytykowana – została określona zdawkowym słowem “kontrowersyjna”. Pani po prostu chyba mentalnie nie jest zdolna do krytyki instytucji Unii Europejskiej. Kolejnym przykładem wyczynów pani minister jest pani występ na konferencji w Niemczech. Cytuję za Polską Agencją Prasową: “Sądzę, że powinniśmy powstrzymać politykę zmierzającą do silniejszego podkreślania narodowych interesów kosztem Wspólnoty”. Co to znaczy? To jest cytat, to są pani słowa. To znaczy, że pani chce odchodzić od interesów narodowych na rzecz interesów wspólnotowych.

A na jaką konstytucję pani przysięgała, przyjmując tekę z rąk pana premiera? Bo zdaje się, że nie na konstytucję Unii Europejskiej, tylko na Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej. Co w takim razie pani tutaj robi, na tych ławach rządowych, jeżeli dla pani istotnym elementem, najważniejszym, są interesy wspólnotowe? Niech pani tam jedzie i ich reprezentuje w relacjach z nami. To będzie jakoś zrozumiałe. Niesłuszne jest także wysuwanie na pierwsze miejsce kwestii kosztów. Powiedziała pani, i ostrzegła, że renacjonalizacja Unii Europejskiej oznaczałaby naruszenie fundamentu zasady solidarności, na którym opiera się Unia. Tak więc z ust pani dowiedzieliśmy się, że twarda walka o narodowe interesy to renacjonalizacja. Wszystkie w takim razie kraje Unii Europejskiej są zrenacjonalizowane, bo wszystkie twardo walczą o swoje interesy. Ciekawe, jak chce to pani zrobić. I mogłaby to pani robić u boku globalistów, paneuropejczyków, federalistów, regionalistów, ale niech to pani robi na własną odpowiedzialność, a nie w imieniu Polski.

Pani pytana o to, czy zostanie unijnym komisarzem, dyskretnie się uśmiecha i ani nie potwierdza, ani nie zaprzecza. Przed referendum pani zaprzeczała, mówiła: nie obejmę żadnej funkcji w Unii Europejskiej. To znaczy, że pani komisarzem zostanie. Tak orzekła “Gazeta Wyborcza”, a jak wiadomo, jeśli “Gazeta Wyborcza” coś orzeknie, to jest to ważniejsze niż premier, prezydent. Adam Michnik ma tutaj więcej do powiedzenia.

Osoba odpowiedzialna za negocjacje nie może zrezygnować z obrony polskiego interesu narodowego. Nie może tego robić, dlatego że w przeciwnym wypadku jakiego interesu będzie broniła: interesu wspólnotowego, rozumianego tak szeroko? Nie od tego jest polski rząd, żeby bronić interesów Maltańczyków czy Greków, czy Portugalczyków. Niech się bronią sami, mają do tego własne rządy. Nasz rząd jest od tego, aby bronić polskich interesów. Poza tym mam takie wrażenie, że pani, przygotowując się mentalnie do funkcji komisarza, już troszeczkę chce wejść w te buty unijne i bardziej się utożsamia z tamtymi celami niż z polskimi.

Unia Europejska domaga się od nas rewizji postanowień nicejskich. Zamiast 27 głosów mielibyśmy dostać połowę tego. Pamiętają państwo, jak w kampanii referendalnej zwolennicy integracji informowali: jesteśmy bardzo silni, to jest korzyść dla Polski – wejście do Unii, będziemy mieli tam pozycję prawie taką samą jak Niemcy, prawie taką samą jak Francja, taką samą jak Hiszpania. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Pan premier, przymuszony obawą przed opinią publiczną, sprzeciwił się nowemu systemowi liczenia głosów. Natomiast polscy negocjatorzy wskazywali, że jest to posunięcie tylko taktyczne. Taką strategię przyjęła pani, oficjalnie zapewniając, że projekt Giscarda d’Estaing jest, cytuję, “doskonały” (“Rzeczpospolita” z 21 czerwca 2003 r.). Doskonały? Projekt, w którym ogranicza się polskie uprawnienia o połowę, jest doskonały? A gdyby ograniczało się do 1/4, to byłby bardzo doskonały, pani minister? Jak dowiadujemy się z wcześniejszych wydań “Rzeczpospolitej”, z 14 czerwca 2003 r., pani powiedziała, cytuję za “Rzeczpospolitą”, przepraszam: “Hübner uznała za zadowalający tekst preambuły konstytucji, który odwołuje się do kulturowego, religijnego i humanistycznego dziedzictwa Europy”. To jak się to ma do obecnej deklaracji pani, że będziemy starali się uzyskać preambułę chrześcijańską? Przecież dla pani jest zadowalający ten tekst. Nie razi pani preambuła, w której pomija się chrześcijańskie korzenie Europy. Czy to jest pomroczność jasna, czy też europejska, to pani tylko wie. Nasuwa się więc pytanie: czyją negocjatorką jest pani minister Hübner i co na to pan premier? W moim skromnym odczuciu wniosek o odwołanie pani minister powinien dawno złożyć pan premier Miller, nie Liga Polskich Rodzin, o ile stać go jeszcze na męskie zakańczanie spraw. Jak bowiem wskazują obserwacje z ostatnich miesięcy, minister Hübner więcej sił i zaangażowania poświęciła obronie stanowiska Unii Europejskiej niż własnego rządu.

Kiedy ukazało się opracowanie Centrum Ekspertyz Prawnych przy Europejskiej Wyższej Szkole Prawa i Administracji, krytyczne wobec zapisów traktatowych, minister określiła je, cytuję, jako straszliwe nieporozumienie, wprowadzające niepotrzebnie niepokój do naszych dusz. Komentując zarzuty dotyczące zapisów o obrocie ziemią, pani powiedziała, że jest to absurdalna bzdura. To dzięki pani minister mamy taką sytuację, że już wkrótce nastąpi koniec wielu branż polskiego przemysłu, koniec rybołówstwa, statki unijne wejdą na polskie wody, koniec polskich hut. To dzięki pani negocjacjom wejście do Unii Europejskiej będzie oznaczać utrwalenie braku możliwości rozwoju polskiego kapitału.

Art. 10 projektu konstytucji Unii Europejskiej mówi o prymacie konstytucji europejskiej, ustaw europejskich nad prawem państw narodowych. Stoi to w całkowitej sprzeczności z art. 8 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, który mówi, że konstytucja jest najwyższym prawem. To jest kolizja fundamentalna, a takich przypadków sprzeczności jest więcej. Co oznacza wyższość prawa, Polacy dobrze wiedzą. Mieliśmy wyższość prawa rosyjskiego za czasów Królestwa Kongresowego, mieliśmy wyższość prawa niemieckiego za czasów Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Brak stanowiska rządu w tej sprawie, to znaczy w sprawie nadrzędności prawa unijnego nad prawem konstytucyjnym polskim, jest w moim przekonaniu, panie premierze, naruszeniem konstytucji, dlatego że rząd ma obowiązek stać na straży tejże. To samo dotyczy znaczenia polskich sądów, których rola jest ograniczona w projekcie traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej do roli sądów podrzędnych.

Wiele hałasu było o preambułę w projekcie konstytucji Unii Europejskiej. Pani Hübner, werbalnie broniąc preambuły, przedstawia się nam niemal jako mityczny bohater. Tymczasem trzeba pamiętać, że Unia pełna jest uchwał, rozporządzeń i dyrektyw zalecających specjalne prawa dla homoseksualistów czy zachęcających do wprowadzenia prawa do zabijania nienarodzonych. Preambuła do konstytucji w porównaniu z tym prawem jest tylko symbolem. Minister Hübner stara się błyszczeć, walcząc o ten symbol. Nie chce natomiast zwrócić uwagi na resztę istotnych zapisów w prawie Unii Europejskiej. Przecież jeżeli będzie wyższość prawa Unii Europejskiej nad prawem polskim, nad konstytucją, to za moment wejdą nam małżeństwa homoseksualne, wejdzie nam aborcja, zabijanie dzieci nienarodzonych. Wszystko to wejdzie, dlatego że wyższość prawa unijnego nad prawem polskim będzie oznaczała stopniową implementację tego prawa do naszego porządku prawnego.

Dzisiaj, myśląc o Europie, musimy myśleć o przywróceniu Europie jej korzeni, zasad, kultury greckiej, prawa rzymskiego i etyki chrześcijańskiej. Tylko Europa oparta na takich fundamentach będzie Europą przyszłości, będzie kontynentem, który będzie się rozwijał w harmonijnej współpracy wolnych i niezależnych narodów i państw. To jest przyszłość Europy, a nie kolejny Związek Radziecki, tym razem budowany na zachodzie.

“Europejski” minister ds. polskich

Czy pani minister zdradza choć cień zrozumienia dla tej rzeczywistości? Czy pani minister Hübner okazuje choć minimum wrażliwości na te postulaty? Raczej nie. Bo pani minister nie walczyła o uwzględnienie w projekcie konstytucji Unii Europejskiej tradycji, kultury i historii kontynentu. Zabrakło tej dojrzałości politycznej. Nawet taki drobny fakt: w projekcie konstytucji europejskiej istnieje zapis, iż mogą być dotacje do landów wschodnioniemieckich, natomiast nie mogą być do regionów polskich. Przecież te landy wschodnioniemieckie są znacznie bogatsze niż regiony polskie. Dlaczego pani nie protestowała przeciwko temu?

Pani minister nie nadaje się na polskiego ministra do spraw europejskich. Może nadaje się pani na europejskiego ministra do spraw polskich, ale to już nie z naszej nominacji i nie jest to nasz problem. W referendum akcesyjnym mówiono: Polska będzie miała silną pozycję; idziemy do Unii Europejskiej, którą znamy, którą możemy poznać w traktacie akcesyjnym. A teraz mówi się: Zmieniamy warunki, ale referendum już nie będzie. To już nie; naród zaakceptował. Co zaakceptował? Zaakceptował zupełnie inne warunki, na zupełnie innych zasadach niż to, co jest proponowane w konstytucji europejskiej. A więc kłamaliście, mówiąc narodowi o warunkach politycznych. A jeżeli nawet nie kłamaliście, tylko popełniliście błąd, to teraz trzeba narodowi dać możliwość przeprowadzenia referendum.

Ostatnio wiele się mówi na temat kwestii związanych z traktatem akcesyjnym, ale w konstytucji europejskiej tych warunków utraty suwerenności jest bardzo wiele. Stopniowo będziemy dopiero je poznawać, tak samo jak dopiero teraz poznajemy niektóre zapisy traktatu akcesyjnego. Nie da się uniknąć wrażenia, że jedynie prezydent, rząd, parlament czy osoby takie, jak pani Danuta Hübner, wchodzą do Unii Europejskiej. Po co? Na pewno jedno to jest zysk, który osiągniemy: będziemy mieli wiele stanowisk pracy tam. Komisarz będzie tylko jeden, ale będzie wiele stanowisk mniej intratnych, aczkolwiek, jak na polskie warunki, bardzo lukratywnych. I te stanowiska stanowią bonus. A o ludziach w ogóle się nie myśli.

Wspomniałem już – pana premiera nie było, więc powtórzę – o kwestii, która wynikła w ustawie o funduszach inwestycyjnych. Jest tam propozycja w art. 300, aby zdjąć podatek dochodowy od osób prawnych dla banków na przyszły rok. Ogranicza to o 3-6 mld zł kwotę przychodów do budżetu państwa. W budżecie nie ma tego zapisanego, ale ten art. 300, który na pewno jest przecież z jakichś powodów lobbystycznych, doprowadzi do sytuacji, w której tzw. szkodowość banków, czyli 17-18 mld zł złych kredytów w bankach polskich, wprowadza się w koszty uzyskania przychodu, co obniża podatki, nie tylko w przyszłym budżecie, ale również w 2005 r., o 3-6 mld zł, w zależności od tego, ile banki z tego wykorzystają. Jak państwo może funkcjonować, jeżeli takie kwoty przemykają między palcami i są zapisywane na ostatnich stronach ustawy, która nie ma żadnego związku z ustawą o podatku dochodowym od osób prawnych? Dodajmy, że 80 proc. banków to są banki zagraniczne i z tego tytułu 80 proc. zysku pójdzie za granicę. Czy to jest korzystne dla polskiego państwa? Czy to jest korzystne dla budżetu, który tak jest napięty? Bardzo wątpię.

Panie Premierze! Pani Minister! Jeżeli wchodzimy do jakiegoś biznesu – a wejście do Unii Europejskiej jest swego rodzaju biznesem – to proszę nam przedstawić, przynajmniej w zarysie, jaki będzie bilans handlowy między Unią a Polską. Proszę powiedzieć: Czy bezrobocie się zmniejszy czy zwiększy? Będziemy mieli z tego tytułu zyski czy straty? Na razie widać same straty, z wyjątkiem biurokracji. Liga Polskich Rodzin jako pierwsza wystąpiła z projektem uchwały, która wyrażała poparcie niektórych działań rządu w obronie warunków nicejskich. Wystąpiliśmy dlatego, że postulaty rządu, aczkolwiek niewystarczające, mówiłem już o tej kwestii nadrzędności prawa, to jednak idą w kierunku, który jest lepszy niż to, co proponuje Valery Giscard d’Estaing.

Dlaczego musimy bronić Nicei?

Musimy bronić Nicei dlatego, że Nicea jest ostatnim punktem przed zmianą systemu państw narodowych na superpaństwo. To jest ostatni etap. Jeżeli pójdziemy o krok dalej, to już mamy Europę-superpaństwo, z prezydentem, z rządem, z nadrzędnością prawa, z nadrzędnością sądów, z sytuacją, w której biurokracja brukselska ma największe znaczenie. Stąd słusznie robi rząd, że postulat obrony Nicei wypisał na sztandarach. Tylko jak będzie w praktyce, zobaczymy. Na pewno jedno jest pewne, że pani minister Hübner odchodzi od linii rządu, składając takie deklaracje, że nie złożymy weta. Powiem, miał rację w wystąpieniu w polskim parlamencie Pat Cox w jednym, miał rację, pytając z wyrzutem: czego chcecie, jeśli chodzi o Traktat konstytucyjny, przecież wasi przedstawiciele tam byli, przecież wasi przedstawiciele mogli prezentować racje Rzeczypospolitej. To są gorzkie słowa, że nikomu z naszych przedstawicieli w Konwencie nie starczyło odwagi, aby powiedzieć “nie” temu projektowi konstytucji europejskiej.

W trakcie debaty nad projektem ustawy o wyborze członków Parlamentu Europejskiego mówiłem: “Polska winna mieć przedstawicieli, który twardo stawiają polski interes narodowy w Brukseli, bowiem od tego zależy przyszłość Polski. Weszliśmy do Unii Europejskiej. Tak zadecydował naród. Szanujemy wynik tego referendum, ale to referendum dało zgodę na wejście do Unii na określonych warunkach. I dało zgodę pod warunkiem, że to wejście się opłaca”. Jeżeli będziemy wysyłać, panie premierze, do Unii Europejskiej negocjatorów, ministrów, komisarzy, którzy mają taką mentalność, jak pani Danuta Hübner, na pewno nic dobrego nie uzyskamy – ani ten rząd, ani przyszły, bo przecież pani minister Danuta Hübner jest sygnowana na komisarza po to, żeby przetrwała w następnym rządzie. Taki jest zamysł “Gazety Wyborczej” i jej w tym zakresie nadzieje.

Chciałem jeszcze słowo powiedzieć do tych posłów, którzy nie tak dawno mówili: Nicea albo śmierć. Nie ma pana posła Rokity, bo bardzo by się zdziwił, gdyby się dowiedział, że na posiedzeniu Komisji Europejskiej w sprawie głosowania nad wnioskiem o odwołanie pani Danuty Hübner posłowie z Platformy Obywatelskiej byli przeciw. Oto opozycja, która głosuje przeciwko odwołaniu ministra rządu. Cóż to za opozycja? Głosowaliście ostatnio przeciwko odwołaniu marszałka Borowskiego – byliście w koalicji parlamentarnej. Dzisiaj głosujecie przeciwko odwołaniu pani minister Hübner – jesteście w koalicji rządowej. Przestańcie oszukiwać opinię publiczną. Przestańcie oszukiwać opinię publiczną, że jesteście jakąkolwiek opozycją. Wy jesteście odroślą Unii Wolności, która nigdy nie była żadną opozycją. Jesteście zwykłą odroślą. Albo klonem Unii Wolności. Dobrze, że PiS poprawia swoje błędy i wychodzi z tego amoku proeuropejskiego, lecz trzeba było być mądrym przed szkodą, bo jak ktoś słusznie powiedział: jak się głosowało na Traktat akcesyjny, to widziały gały, co brały. I w tej chwili nawoływanie do sprzeciwu wobec Unii Europejskiej przez Prawo i Sprawiedliwość jest takim elementem dwuznacznym.

Na koniec, ponieważ pan premier przyszedł w środku mojego wystąpienia, zacytuję te słowa, które stały się bezpośrednią podstawą do wniosku o wotum nieufności. To są słowa pani minister Hübner: “Polska nie chce stosować myślenia na zasadzie – jeśli nie zostaną uwzględnione nasze postulaty, nie zgodzimy się na ratyfikację traktatu konstytucyjnego”. Przecież to są słowa dywersyjne. To są słowa dywersyjne wobec delegacji, która będzie próbowała cokolwiek na konferencji międzyrządowej w Rzymie załatwić. To są takie słowa, panie premierze, które na pewno spowodowałyby już dawno wniosek o odwołanie pani minister, gdyby nie wiadome uwarunkowania.

Dlatego składam wniosek, Wysoki Sejmie, o to, aby Wysoki Sejm odwołał panią minister Hübner z zajmowanego stanowiska. Myślę, że wszyscy życzymy, z całą życzliwością, podchodząc do pani minister: wiele powodzenia. Myślę, że na pewno w Unii Europejskiej, gdyby pani nie znalazła pracy w polskim rządzie, czeka na panią wiele dobrych stanowisk, natomiast do reprezentowania polskiego rządu, do reprezentowania polskiego parlamentu, do reprezentowania polskiego narodu pani po prostu się mentalnie nie nadaje. Dlatego że pani nie czuje tego, czym jest polski interes narodowy i pani się z tym interesem po prostu nie identyfikuje. Dziękuję uprzejmie.

Są to obszerne fragmenty wystąpienia sejmowego pos. Romana Giertycha (LPR), zgłaszającego wniosek o odwołanie ze stanowiska min. Danuty Hubner – Sejm (2.10.2003)

Nowa Myśl Polska
Nr 42 (19.10.2003)

Podkreślenia w tekście pochodzą od Redakcji Naszej Witryny.

Poseł Roman Giertych (LPR) , Nowa Myśl Polska, 2003-10-19

Nowe otwarcie w stosunku z Rosją?

Nowe otwarcie w stosunku z Rosją?
dr Mieczysław Ryba (2007-12-10)
Aktualności dnia
słuchajzapisz

Casimir Lenard, veteran of three U.S. wars



Casimir Lenard, veteran of three U.S. wars and fighter for the betterment of
the Polish American community and the people of Poland, dies at 89.

Washington D.C. December 9, 2007 – Col. Casimir I. Lenard AUS (Ret.) died
Friday afternoon of a long illness. At exactly the same moment, the Polish
American Congress –the organization with which he was closely associated for
more than 30 years – was holding a recognition ceremony during which Lenard
was awarded with the first-ever Polish American Congress Medal of Freedom.

“Poles around the world are in mourning over this terrible loss of someone
who served in the trenches fighting for freedom around the world,” said
Frank Spula, president of the Polish American Congress.

“Cas and his late wife Myra, both of whom served as directors of the
Washington D.C. office of the Polish American Congress, worked tirelessly on
behalf of our organization for the betterment of more than 10 million
Americans of Polish heritage. We honor his memory like we do for Kosciuszko,
Pulaski and all those who have honored the Polish motto ‘For Your Freedom
and Ours.'”

Cas Lenard was born on March 10, 1918 to a family of Polish immigrants in
Chicago. At the age of 10 he was enrolled in the Jesuit Gimnazjum in
Chyrow, Poland, where he completed the eight-year course of study. Upon his
return to the United States he attended Northwestern University, in
Evanston, Illinois, where he received a Bachelor of Science degree in
Economic History.

In reaction to the September 1, 1939, Nazi invasion of Poland he joined, as
a private, the Chicago Black Horse Troop, 106th Cavalry, Illinois National
Guard. In 1941 he was commissioned 2nd Lieutenant, Cavalry with duty at Fort
Riley, Kansas. He requested and was assigned to the 1st U.S. Infantry
Division – “The Big Red One” – scheduled to be the first U.S. Army unit to
go overseas (on the H.M.S. Queen Mary, August 2, 1942).

As a member of the 1st Reconnaissance Troop, Lenard was engaged in overseas
combat duty from 1942 to 1945. He participated in Operation Torch with the
1st Infantry Division as part of The Center Task Force amphibious landing
on November 8, 1942 at Oran, North Africa; in Operation Husky, one of the
largest combined operations of World War II— the invasion of Sicily, on July
10, 1943 at Gela, Sicily; and, in the D-Day amphibious landing of the 1st
U.S. Infantry Division on June 6, 1944 at Omaha Beach, Normandy, France. He
also served as press and radio censor with the Supreme Headquarters of the
Allied Expeditionary Forces in London, Paris, Spa (Belgium), and Luxembourg
City.
Col. Casimir Lenard Honored
With the Grand Cross of the Order of Merit

PAC Washington D.C. July 17, 2007 – On July 15, 2007 Col. Casimir I. Lenard, AUS (RET.) the Executive Director of the Washington D.C. Office of the Polish American Congress, was honored with the Grand Cross of the Order of Merit of the Republic of Poland by Lech Kaczynski, President of the Republic of Poland.
Lenard received the award for his life’s work in the cause for Poland in a ceremony at the Polish Embassy in Washington, hosted by His Excellency Janusz Reiter, Ambassador to the United States of the Republic of Poland.

Polish Defense Minister ALeksander Szdzyglo (right) decorates Cas Lenard with the Grand Cross of the Order of Merit.
Lenard was one of three Polish Americans presented with an Order of Merit award by Poland�s Defense Minister Mr. Aleksander Szczyglo. The other two were: retired architect Julian Kulski – recognized with the Commander’s Cross with Star, and Professor Ryszard Michalski, with the Officer’s Cross.

Lenard, born in Chicago, Illinois, was sent to Poland by his parents for studies and spent eight years in a Jesuit run old-classical Academy. In 1940 he joined the armed conflict in the defense of Poland�s freedom. He “gratefully accepted the award not only in recognition of his efforts but mainly for the collective endeavors by members of the Polish American Congress.”

Polish American Congress President Frank Spula flew in from Chicago to be present at the award ceremony for Lenard, who in 1994 and then in 2000,with his wife Myra, had received the Commander Cross and then the Commander Cross with Star bestowed upon them individually, by Poland�s Presidents Lech Walesa and Aleksander Kwasniewski, respectively.

Cas Lenard (right) makes his acceptance speech. From left: PAC President Frank Spula, Poland’s Defense Minister Aleksander Szczyglo, Polish Ambassador to the US Janusz Reiter.
“The Polish American Congress owes a great debt of gratitude to Cas’ leadership and that of his late wife Myra” said President Spula. “We are pleased that the Polish government decided to recognize Cas, who is one of the pillars of Polonia and of better relations between the United States and the government and people of Poland.”

Lenard was the Executive Director of the Washington D.C. Office from 1970 to 1974, and is currently since May 2000. It was mainly during Myra’s tenure as Executive Director of the Washington Office from early 1980’s to the time of her demise in May 2000, that great things were accomplished for the benefit of the people of Poland and the American Polonia through the teamwork of the Lenards.

Other members of the Polish American Congress leadership present at the ceremony were Mr. Ludwik Wnekowicz, Vice President for Polish Agenda; Ava Polansky, Vice President for Membership Development; Dr. Susanne Lotarski, President of the Washington Metropolitan Area Division; Dr. Barbara Borzuchowska Andersen, Director of Research at the Washington D.C. Office, and PAC National Directors Adam Bak and Thaddeus Mirecki, the last being immediate past president of the Metro Division and recently elected President of the American Council of Polish Culture.

Among other distinguished representatives of the local Polish American community present were Lt. Gen. (Ret.) Edward Rowny and retired State Department diplomat Leonard Baldyga.

Konferencja o marszałku Józefie Piłsudskim

Konferencja o marszałku Józefie Piłsudskim
prof. Józef Szaniawski (2007-12-10)
Aktualności dnia
słuchajzapisz

Polish film recounts heroism of Poles who helped Jews in WWII

Polish film recounts heroism of Poles who helped Jews in WWII

By The Associated Press

A new documentary film that recounts the heroic efforts and violent deaths of Poles who helped Jews during the Holocaust premiered Wednesday, amid efforts by Poland to alter a lingering reputation for anti-Semitism.

A Life for a Life, a 33-minute film funded by Poland’s Culture Ministry, uses testimony from survivors, grandchildren and neighbors of men and women who were killed by the Nazis for aiding Polish Jews during Germany’s World War II occupation of Poland.

“There’s a lack of knowledge that there were Poles who gave their lives to save Jews,” said Maciej Pawlicki, a journalist and TV producer who came up with the idea for the film. “And there’s a dramatic lack of knowledge that results in very negative stereotypes, especially in the West.”
Advertisement

The documentary’s release coincides with the 65th anniversary of a Polish wartime council set up to help Jews, and the Nazi execution of 33 Poles in the village of Ciepielow for aiding Jews. It also comes amid a broad push by Polish authorities to alter a perception of anti-Semitism that they say unfairly still hangs over the country.

“My grandfather, Jan Kowalski, was the sole member of his family who survived,” said Agnieszka Kowalska, 30, who in the film recounts how Nazi SS troops murdered seven members of her family for helping Jews, burning them alive in their neighbor’s wooden home. “I’m proud and in a way happy that somebody values that dedication because my relatives paid the highest price.”

Unlike in Western Europe where punishment was relatively light, Poles caught aiding Jews were most often immediately shot, along with their entire families.

“There are no immediate plans to show the film abroad,” Pawlicki said, although he says it would help correct negative perceptions held by many non-Poles.

Jan Zaryn, a historian from the state Institute of National Remembrance and chief historical consultant on the documentary, argues that the film should be shown in the West and the United States and Israel to present this largely unknown fragment of Polish history during World War II.

Earlier this year, Polish President Lech Kaczynski led a grand ceremony at Poland’s National Opera House to honor Poles who saved Jews from the Holocaust. Most of those honored had already received the Righteous Among the Nations award from Israel for saving Jews .

More than 6,000 Poles have received the title from Israel’s Yad Vashem Holocaust Memorial, the most of any nation.

Poland’s Foreign Ministry has also made efforts in the past year to promote knowledge of Irena Sendler, a Polish woman who helped save 2,500 Jewish children during the war, as well as Jan Karski, a Polish wartime resistance fighter who struggled to get news about the Nazi extermination camps to the Allies.
Irene Gut Opdyke: She Hid Polish Jews Inside a German Officers’ Villa.

Irene was a teenager when the Nazi attack on Poland changed her life forever. She was separated from her family, escaped twice from incarceration, and captured and raped by Soviet soldiers. Her most difficult predicament was also her noblest: she saved the lives of 16 Polish Jews, hiding some of them literally beneath the noses of the German officers.

The actions of rescuers during the Holocaust not only placed them into danger but also forced them to seek help from unlikely sources. Young Irene Gut showed did not plan to become a heroine. She found herself in a situation in which she could help and utilized that situation. To say that her behavior was atypical of the Polish community is a generalization that overlooks the complex situation that existed in occupied Poland.

Irene’s activities as a rescuer began ironically with her own capture by the Germans to serve as a slave laborer. She had just returned to Radom, in Nazi-occupied Poland, from Ternopol, under Soviet occupation, where her ill treatment by the Soviet military had occurred. She was arrested one day while at church in a lapanka, a roundup of Polish citizens. German soldiers actually interrupted Mass and herded the parishioners into the streets. Irene was selected for labor and loaded in a truck with other prisoners. She was sent to work in a munitions factory, where she fell ill. A German officer, Major Eduard Rugemer, felt pity for her and gave her a position in the kitchen of a hotel for Nazis.

It was at the hotel, which was located next to the Glinice ghetto in Radom, that Irene observed firsthand the treatment of the Jews by the Nazis. One day, while setting tables, she heard gunfire. Looking through a window to observe what was happening, she saw soldiers shooting the unarmed ghetto inhabitants and turning attack dogs on them. Just as she was about to scream, Schulz, the German chef, held his hand over her mouth. “Don’t cry–they will think you are a Jew-lover,” he warned. It was after this terrible mass murder that Irene began helping Jews. She would put leftovers in box and leave them just inside the ghetto fence. She did this despite proclamations that anyone caught aiding a Jew would be put to death.

In April of 1942, Major Rugemer’s unit was moved to Lwów. The month before the move the Glinice ghetto was liquidated and bulldozed under. Radom had been proclaimed “Jew-free.” In Lwów, two things happened that set Irene closer to her course as a rescuer. There she befriended Helen Weinbaum; a Polish Catholic married to a Jewish man. Helen’s husband, Henry, was an inmate at a nearby Arbeitslager, a work camp. After receiving word that the SS was holding all Jews from the Arbeitslagers and the neighboring ghettoes in village, Irene, Helen, and Irene’s sister, Janina, went to the village to find Henry. There they discovered the SS rushing the Jews out of houses and shooting those whom did not run fast enough. Elderly Jews and women with children were their principle targets. Undoubtedly, the most gruesome act that Irene witnessed was a German officer tossing an infant into the air like a clay pigeon and shooting the child. He then shot the grieving mother. The surviving prisoners were then marched out of the village.

In another ironic twist, the major’s unit was sent to Ternopol, scene of Irene’s trials with Soviets. There Major Rugemer was commander of a factory, called Harres-Krafa-Park (HKP). Irene resumed her work in the dining hall and kitchen. In the course of her duties, Irene met Jewish workers in the hotel laundry room. She began helping them by giving them extra food and blankets, and recommending them for work in the kitchen. Schulz, the chef, helped her provide these items, although he did not acknowledge what he was doing. Unfortunately, some of the Jews began to disappear. Irene’s friend, Fanka Silberman, heard her family being taken away as she hid. Two kitchen helpers, Roman and Sozia, were sent away after being betrayed by a local girlfriend of the SS chief, Rokita. Irene overheard rumors of another raid from Germans eating in the dining hall. It was after these occurrences that Irene became an active smuggler and rescuer.

Irene drove six of the Jews, including Henry Weinbaum, who had not been killed in the raid and now had the dubious job of valet for Rokita, in a dorozka, a wagon, to the forest of Puszcza Janowska. Once safe in the forest, her contraband passengers escaped into its dark reaches. In the nearby town, Irene met a sympathetic Polish Catholic priest, Father Joseph. Later she met a Polish forester, Zygmunt Pasiewski , a former partisan, who would help her care for two of the Jewish ladies, one of whom, Ida Haller, would have a baby at his cottage.

The most ironic twist was yet to come. As the liquidation of the ghetto drew near, Irene determined to save her remaining Jewish friends. They hid behind a false wall in the HKP laundry room on the night of the raid. The next night she led to their next hiding place — a heating duct inside Major Rugemer’s apartment.

The ironies did not end there. Major Rugemer decided that he would live in a villa in town. He requisitioned the former home of a Jewish architect and appointed Irene to oversee the work. The villa turned out to be the perfect hiding place. Servants quarters were located in the basement and a bunker was accessible beneath the yard.

What transpired afterward could have been the plot of a commedia d’el arte. A Nazi German officer — a doddering old man–lived at ease without knowing that Jews were hidden beneath his feet. At one point, Irene had to interrupt the visiting Rokita, who was in-flagrante with a woman at the gazebo directly above the bunker.

Finally she was found out by Major Rugemer. He came home one afternoon and discovered Fanka Silberman and Ida Bauer upstairs with Irene. He was angry but he was also trapped: it would not look good for a Nazi officer to have had Jews hiding in his own house. So Major Rugemer became an unlikely rescuer. However, he did demand a price for his silence. Irene was forced to become his mistress.

When the advancing Soviet troops approached Ternopol, Irene was able to take her charges into the forest where they would be liberated. Through the efforts of one young Polish woman, who found herself in an unusual situation, Fanka Silberman, Henry Weinbaum, Moses Steiner, Marian Wilner, Joseph Weiss, Alex Rosen, David Rosen, Lazar Haller, Clara Bauer, Thomas Bauer, Abram Klinger, Miriam Morris, Hermann Morris, Herschel Morris, and Pola Morris were saved from the Nazi deathcamps.

The relationships of Poles to Jews during this awful time continue to be an area of controversy. Some Poles helped Jews; some Poles betrayed Jews; while others were mostly concerned about their own survival. Certainly there was sympathy toward Jews among the Poles and antipathy toward the Germans. Maria Brzeska, in her book, Through A Woman’s Eyes, describes the attitudes of Polish villagers in this passage:

The peasants whom the Germans reduced to the role of pariah gave their protection to the most miserable of all pariahs: the Jews. And in this, as in many other cases, they had often paid for their humanity with their lives. In the little village of Sadowa in Wegrów County, a baker, his wife and son were shot for giving a loaf of bread to a Jewish woman. In many cases villages have had their inhabitants shot, their husbandries burnt down, their people deported amid sneers and humiliation, just because they have given Jews a loaf of bread, or shelter for the night, or have set plates of groats in the forest for the homeless Jewish children whom the Germans shoot like rabbits. Nonetheless, in village after village deliberate and effective aid has been given, with the strong and helpful forest always available if necessary.

Doctor Olga Lilien, a Holocaust survivor, who lived with the Polowicz family in a village near Tarnobrzeg during the war, gives an example of unity among the Polish villagers. “A German came to the village looking for a fugitive. He called the townspeople to a meeting to question them about the fugitive’s whereabouts. Suddenly he looked at me and said, ‘Oh, but this is a Jewess.’ The head of the village said, ‘Oh, no, she cooks at the school. She is a very good cook.’ Nobody said, ‘Oh well, she is Jewish. Take her.’ He let me go.

The population of the village was about two thousand. They all knew there was something ‘wrong’ with me. Any one of them could have sold me to the Germans for two hundred Deutsch marks, but out of two thousand people nobody did it. Everybody in that village protected me. I had very good relations with them.”

There were many reasons for Poles to deny aiding Jews. The Homars, for example, who hid Nechama Tec and her family, asked their charges to leave as Polish Christians and not reveal who had hidden them. When judging the reactions of Poles to the Holocaust, it is important to remember that the Poles themselves were under a constant barrage of terror and deprivation.

Public executions of citizens in the streets were commonplace.

Irene remembers vividly the bodies hanging and the sounds of the children choking.
In many instances Germans destroyed entire villages and murdered the inhabitants. The threat of lapanki, such as the one Irene Gut was caught in, made all Poles wary and each trip outside the home could be the last.

Over one million Poles were deported to slave labor in Germany. Polish children lost their lives to reprisal actions, transit in intolerable weather conditions on trains or marches, malnutrition, and were even used for blood transfusions for wounded German soldiers. The greatest threat to Poles who helped Jews was the death penalty, which was not applied anywhere else in Nazi-occupied Europe.

A Polish couple and their children, as well as the Jewish family they had been hiding, were brought to a gallows in the town square. The crowd was not allowed to leave the square, but instead, forced to witness the execution.

It was a warning from the Nazis: Helping a Jew would be punished by death
Few people know that among all the countries occupied by the Third Reich during the Second World War (1939-1945) only in Poland was any kind of help to a person of Jewish faith or origin punishable by death. This penalty was widely announced by the occupying authorities. What is more, this punishment was quite often imposed not only on the rescuer, but also on his/her family, often on neighbors, and on whole towns or villages. The Germans believed in collective responsibility, trying to eliminate as many Poles, and Slavic people, as possible, making them the most terrorized populations after the Jews and the Gypsies. Close to three million Polish Christians lost their lives by execution, torture, starvation, or overwork in more than 2,000 prisons, forced labor and concentration camps.

The occupiers persecuted not only the intelligentsia, (educated classes) and opponents of the new regime but all potential opposition leaders, including simple peasants. Millions were deported to Germany for forced labor. Millions of Jews and Poles were expelled from the Western provinces, which had been annexed to the Third Reich, a territory that included the site of the death camp Auschwitz, where approximately 80,000 Poles were killed. Military losses during the September 1939 campaign amounted to 66,300 Polish soldiers killed, more than 133,700 wounded and 587,000 captured. Between the German invasion of Poland on September 1, through October 2, 1939 the Polish Army destroyed approximately 33% of German armored cars and 25% of German air power. During that time the Germans had to use more than twice the amount of ammunition, artillery shells and bombs than they did eight months later when they defeated French and British forces within six weeks. See: Iwo Cyprian Pogonowski, Poland: An Illustrated History. New York, Hippocrene Books, 2000.

The names of Poland’s towns and streets were Germanized. Speaking Polish in public in the incorporated provinces was prohibited. In the predominantly German-populated area of Gdansk (renamed Danzig) the public use of Polish language became a capital offence on September 4, 1939.

On August 22, 1939, a week before his attack on Poland, Hitler exhorted his nation: “Kill without pity or mercy all men, women and children of Polish descent or language. Only in this way can we obtain the living space we need.” As many as 200,000 Polish children, deemed to have “Germanic” (Aryan) features, were forcibly taken to Germany to be raised as Germans, and had their birth records falsified. Very few of these children were reunited with their families after the war.

More than 500 towns and villages were burned, over 16 thousand persons, mostly Polish Christians, were killed in 714 mass executions of which 60% were carried out by the Wehrmacht (German army) and 40% by the SS and Gestapo. In Bydgoszcz the first victims were boy scouts from 12 to 16 years old, shot in the marketplace. All this happened in the first eight weeks of the war. See Richard C. Lucas, The Forgotten Holocaust; The Poles under German Occupation. Lexington: The University Press of Kentucky [c1986].

In the East, the Russians, collaborating with the Germans (Hitler-Stalin pact of Aug. 23, 1939) attacked Poland on September 17, 1939, and occupied the eastern part of Poland until June 1941. Massive killings followed, among them 21,857 officers, mostly reserve members of the army, police and frontier guards, whose bodies were found later in Katyn, Miednoye, Kharkov, Tver. Other bodies from these massacres have never been found. About two million Poles, mostly members of the intelligentsia, were deported to Siberia or to Kazakhstan in Central Asia. More than half never returned; thousands were killed in the fighting and over 452,000 became POWs in Soviet Russia. Poland disappeared from the European map, divided between Third Reich and the Soviet Union.

Out of its pre-war population of 36 million, Poland lost 22%, a higher percentage than any other country in Europe. The heaviest losses were sustained by educated classes, youth and democratic forces that could have challenged totalitarianism. See I. C. Pogonowski, Poland: A Historical Atlas. New York, Hippocrene Books, 1987.

According to the AB German Plan, Poles were to become a people without education, slaves for the German overlords. Secondary schools were closed; studying, keeping radios, or arms of any kind, or practicing any kind of trade were prohibited under the threat of death.

In 1988, the public prosecutor, Waclaw Bielawski, from the Main Commission for Investigation of Crimes Against the Polish Nation, issued a list of 1,181 names of Poles who had been killed for helping Jews during World War II. In 1997, the Main Commission – The Institute of National Memory and The Polish Society for The Righteous Among the Nations in Warsaw, published Part III in the series Those Who Helped: Polish Rescuers of Jews during the Holocaust. It reduced the list of 1,181 names to only 704, by accepting only those whose accounts could be independently corroborated and verified fifty years later. The publication also included the names of more than 5,400 Poles, who have been recognized by the Israeli Yad Vashem Institute – The Holocaust Martyrs’ and Heroes’ Remembrance Authority in Jerusalem, as “Righteous Among the Nations.” About 17,000 people of 34 nationalities were similarly honored. In Western Europe the automatic death sentence for help rendered to Jews did not exist and applying it to a whole family or neighbors was unthinkable. The reign of terror that organized in Poland was completely isolated, and unimaginable in the West.

Those who were executed are not usually recognized as “Righteous.” They were generally murdered with the Jews they harbored, so there were no Jewish witnesses, while the Polish witnesses were not taken into consideration. Only in very rare cases (25 that were known in 1999), when a Jew managed to escape death and lived long enough to make the proper deposition in an Israeli consulate or at Yad Vashem in Jerusalem, (the State Tribunal of Israel) could the rescuers be recognized as “Righteous Among the Nations.”

Saving Jews was very difficult, as about 85% of Poland’s Jews either did not speak Polish or spoke a dialect. In many cases, Jews were distinguished by their appearance.

Poland, under the Soviet-imposed communist regime that lasted from 1948 until 1989, was cut from the West. Poles lost contact with the Jewish persons they saved, most of whom left the country. Many Polish Jews changed their names, either under the occupation or after settling abroad. Furthermore, it was dangerous to maintain correspondence with the West. Many of the rescuers also changed their addresses, due to the massive migration from the eastern part of the country, incorporated into the Soviet Union, to the western territories that passed to Germany after the war.

The stories of the rescuers are a shining example of the most selfless sacrifice, surpassing in its heroism that of all the soldiers on the battlefield, whom we commemorate each November. In fact the soldier must fight; he cannot refuse. He is sustained by the entire military organization and his efforts are mostly limited to battles that have a clear beginning and end. He is paid and given the food, supplies and weapons that he needs.

Rescuers of Jews in Poland were alone, often deprived of their pre-war means of livelihood, expelled from their farms, factories, businesses, offices and even homes, most of them living in dire poverty. All found it virtually impossible to earn a living. They were under no legal obligation to risk their own lives and, even more, those of their families and neighbors. Their help most often lasted days and nights, weeks, months, even years, always in secret, and always risking discovery.

Who of us would do it today, especially in the above mentioned conditions

Wartime Rescue of Jews by the Polish Catholic Clergy. The Testimony of Survivors. Compiled by Mark Paul. Polish Educational Foundation in North America, Toronto 2007. (Requires Acrobat Reader)।

List of approximately 5,400 Poles recognized as “Righteous Among the Nations” title bestowed by Yad Vashem of the State of Israel (as of Dec. 31, 1999).
Due to the omission of the Polish diacritical marks the alphabetical order of names is slightly different from the English one। Notes about the names are based on the Bibliography and on my own documentation.
source: Yad Vashem

source: Yad Vashem
Jerzy Josek Nikodem Lewinkopf Kosinski and two other literary profiteers of the Holocaust

A play about Jerzy Kosinski was written by Davey Holmes, its title is: “More Lies About Jerzy,” It was reviewed in The Wall Street Journal. Mr. Kosinski wrote “The Painted Bird,” a harrowing novel about his Jewish boy’s childhood in Nazi occupied Poland the book was introduced to the American public as an autobiography. In reality it was not his childhood, as it turned out. The play was staged in the Vineyard Theatre in New York in 2001 about ten years after Kosinski’s suicide. In the play he is the swaggering antihero. Kosinski was a famous, “oh so macho” Polish-Jewish emigre whose memoir about the Holocaust was exposed as a fiction. “More Lies About Jerzy” seems to be a cartoon image as compared to the devious, deeply mysterious man who inspired the play. Jerzy Kosinski makes a spectacle of himself over and over again in “More Lies About Jerzy ,” evoking his torments in the Holocaust in order to seduce women and silence his critics, fondly recalling his trips to sex clubs even striding about the stage dressed in nothing but a pair of colorful, skimpy briefs,” the review tell us.
A lot was written about Jerzy Kosinski: Polish researcher Joanna Siedlecka, “Bed Black Bird” (“Czarny Ptasior,” Marabut, CIS, Gdansk, Warsaw 1994.), The New York Times, Book Review of April 21, 1996 by Louis Begley and October 1996 and a review by D. G. Myers (entitled “A Life Beyond Repair,” Books in Review) deal with “Jerzy Kosinski, A Biography” by James Park Sloan, (illustrated, 505 pp. New York: Dutton,1996). Myers starts by saying: “Since his suicide in 1991, the literary reputation of Jerzy Kosinski has continued to sink.”
Kosinski’s “Steps” won the 1969 National Book Award. The author fitted well into American sexual revolution with his “grisly violence and a sexuality bordering on the sadomasochistic.” He confined to Dorothy Santillana, a senior editor at Houghton Mifflin, that his manuscript of the “Painted Bird” was “based on his experiences.”
Summaries of BBC documentary “Sex, Lies and Jerzy Kosinski” were shown on CBC in Canada on Jan. 14, 1996 and reviewed in “The Globe and Mail” of Toronto and in “The Toronto Star” under the title: “The Passionate Eye: Sex, Lies and Jerzy Kosinski.” The “Alert of Los Angeles” published in February 1995 an article entitled “Jerzy Kosinski – Liar and Ingrate.”
After his suicide in 1991 a number of documentaries, articles and stage performances dealt with the person of Kosinski and his best- selling novels such as “The Painted Bird” and “Being There.” Over thirty years earlier in the late 1950’s, Jerzy Kosinski, as a recent immigrant started working in Manhattan as a parking lot attendant at “Kinney Rent a Car.” Soon, however, he became a part of the literary scene in New York City and a frequent guest on late night talk shows of Johny Carlson. He played the role of Leon Trotsky, in Warren Beatty’s “Reds.”
Kosinski visited prominent Poles in Washington and tried to get them to give him useful blurbs for his first two books (“Future is Ours, Camarade” 1960, and “NoThird Path,” 1962), which he wrote under the pen name of Joseph Nowak. He thought that his stories depicting the misery of life in Moscow and in the USSR in general would sell well in the USA entangled in the cold war against the Soviets. He was disappointed. His anti-Soviet books did not get any serious reviews and did not sell well. Kosinski’s experience was a forerunner of the similar difficulties of another author, a sociologist, named Jan Tomasz Gross, whose literary activities are discussed below.
Kosinski’s book “The Painted Bird” became a bestseller thanks to its pornographic content and revelations of sexual abuse of a Jewish Holocaust victim in occupied Poland. He presented the book to the publisher at the time when sexual revolution was promoted in America as a part of the culture war against the Catholic Church and its Legion of Decency. This culture war was also fought by the Hollywood moguls, who’s purpose was to include pornography in their films.
“An Empire Of Their Own, How The Jews Invented Hollywood” by Neal Gabler (Doubleday, New York, 1988) was called “a pioneering work” by “The New Republic.” In it Jews not only invented Hollywood but also controlled it ever since. The sexual revolution was supported by radical Jews, who like Herbert Marcuse, the father of the sex revolution in America, realized its power as a political weapon and a source of huge profits from the pornographic content in films and publications.
Pornography is a well proven weapon to disorient young people and break their ties with the older generations. The Bolsheviks used it extensively during their revolution. Radical Jews used it in the past to weaken morally and politically the majority in the countries of their residence. Before the war, for example, Cardinal Hlond fought against the spreading of pornography by Jews in Poland.
Kosinski realized that the acceptance of his new book would be strengthened by his assumption of a double identity. He was to be a victim of horrible sexual child abuse and also a victim of the Holocaust in Poland. “The Painted Bird” became a basic Holocaust text. “It was a best-seller and award-winner, translated into numerous languages, and required reading in high school and college classes” according to Norman G. Finkelstein (The Holocaust Industry” Verso, New York, 2000). Ellie Wiesel, the inventor of the use of the word “holocaust” was a great admirer of Kosinski. Wiesel used his new word to described the Nazi genocide of the Jews on the basis of Nazi attempt to kill all Jews within the territory occupied by them. As it happened the Hitlerites killed two thirds of the Jews of Europe and one third of world Jewry. To describe this tragic event Wiesel used the Greek word “holo kaustos” meaning “burnt whole” as a description of the Jewish tragedy. Miriam Webster’s Dictionary covers with this term the mass slaughter of some twenty five to thirty millions of the unarmed European civilians during World War II. That is not, however, what the Jewish cult of the Holocaust needs. The radical Jews do not want to count gentile lost lives together with Jews and they refuse to recognize any non-Jews as “Holocaust survivors.”
Jewish professional Holocaust survivor, Ellie Wiesel said that the Kosinski’s “Painted Bird” changed his life. “It is as a chronicle that ‘Painted Bird’…achieves its unusual power.” Both authors had a lot in common. While Kosinski “analysed the new language”, Wiesel wanted “to forge a new language” of the Holocaust.
Norman Finkelstein calls their endeavor “ruminations…of a charlatan” or an empty debate for which he quoted the Polish proverb: “From empty to vacuum.” He compared Kosinski’s book to a more recent fraud contained in Bejamin Wilkomirski’s “Fragments,” which I will discuss below. One could identify many more recent additions to this literary genre. For example, J. T. Gross’s books “Upiorna Dekada” or – “The Ghastly Decade” (Universitas, Kraków 1994) and “Sasiedzi” or – “Neighbors” (Princeton University Press, 2001). In “Neighbors” the author claims that the Christian half of the town of Jedwabne, Poland, murdered the Jewish half, while Nazis tried unsuccessfully to save some of the Jewish victims. Gross’s books “Ghastly Decade” and “Neighbors” belong to literary Holocaust profiteering discussed in greater detail below.
In the “Painted Bird,” Kosinski claims that his parents worried about his welfare in wartime Poland in 1939, sent him to friends in Eastern Poland, while they remained in Lodz, hidden by Poles. After the war they found him in an orphanage unable to speak for three years. He describes in detail sexual abuse suffered by him and other Jewish children. He describes the disappearance of Lilka, a Jewish girl beaten and raped by a Polish farmer. He claims that Poles were putting out the eyes of Jews, drowning them, sexually abusing, and torturing them. Kosinski claims, by advertizing the book as his own autobiography, that he shared in the horrible experiences described by him.
Jerzy Lewinkopf Kosinski was six when the war started and twelve when it ended. Joanna Rostropowicz-Clark described Kosinski in her article “The Antihero of Our Time” (Przeglad Polski, New York, May 9, 1996;) she included, courtesy Jeane Kibourne, Kosinski’s pictures at six and twelve. Both photos show a very happy and well nurished child, without any signs of maltreatment.
Josek Jerzy Nikodem Lewinkopf Kosinski was born in Lodz in 1933. His father Mojzesz Lewinkopf was born in Zamosc in 1891 and was a buyer. His mother Elzbieta was born in Lodz in 1899. The Lewinkopfs changed their name to Kosinski and in 1940, moved with Jerzy to Sandomierz.
The notion that it was dangerous to be Jewish during the war caused Jerzy to feel self hatred and become so antisemitic that he did not want to play with Jewish children. He learned to recite Catholic prayers in Polish. The Lewinkopf Kosinski family changed address several times, but never entered the ghetto. At first they lived with other Jews in a Polish Catholic home; later they moved alone into another Polish home. They did not wear the Star of David on their clothes. After two years they moved to Dabrowa Rzeczycka (DR) near Radomysl, where lived Father Okon, Polish priest who helped many Jews.
In DR Jerzy was baptized and received Holy Communion in May 1943. Both, Mrs. Lewinkopf Kosinski and Jerzy had strikingly Semitic appearance. Despite of this fact Jerzy volunteered to serve as an altar boy and learned the Latin liturgy. He read Polish classical literature and started to study English, while his father worked as a middleman for the local farmers and had enough money to hire a maid. Kosinskis hanged in their rooms pictures of Jesus, the Holy Family,and Our Lady. Each time Jerzy received Holy Communion with other children his mother gave them a party and served cakes and cocoa, which was a rarity during the war.
Mrs Lewinkopf Kosinski was always well dressed, made up, and manicured. She lived comfortably and did not need to cook and clean her house during the war. Kosinskis’ life style contrasted with other Jews who had to hide in potato cellars, barns, etc.
Joanna Siedlecka describes the questionable character of Mojzesz Lewinkopf Kosinski. He dealt with German police and survived a number of meetings with Germans and had contact with local farmers and with members of the resistance movement Armia Krajowa (The Home Army, which fought for a free Poland). He also dealt with the communists underground.
People wandered what did Mojzesz give Nazis in exchange for his life that other local Jews, who perished, did not give. Mojzesz also claimed that he played chess with Soviet sponsored communists guerillas and did not spy for them, as the local Poles had suspected. When the Soviets occupied DR, on 28th of July, 1944, he openly worked for them, joined the communist party and paraded his small nephew Henio in a Soviet uniform. Mojzesz was often seen with officers of the NKVD. Soon his landlord was arrested, with all local soldiers of the clandestine Polish Home Army (AK); each of these men was known to Jerzy’s father and each was denounced by him. Mojzesz Lewinkopf Kosinski managed to survive an attempt on his life by anti-communists, because he was away from home, traveling to Lodz.
When Kosinski’s “Painted Bird” was translated into Polish, it was read by the people with whom the Lewinkopf family lived during the war. They were scandalized by the tales of abuse that never happened. They recognized names of Jewish children sheltered by them during the war – children who survived thanks to them, now painted as victims of their abuse. They were bitter and offended by Jerzy’s ingratitude and obsession to slander them. Jewish girl Lilka was never mistreated by them and she never disappeared, as Kosinski claimed.
Kosinski’s benefactors wrote letters to Polish papers exposing JerzyKosinski for the liar and ingrate he was. They did not realize just how much literary success and money Jerzy earned in America by claiming that he was a Holocaust survivor victimized by them. In reality he became a Holocaust profiteer, who profited by defaming the very people who saved his life.
Kosinski’s book “Being There” was at first very successful. It was turned into a movie of the same name. However, eventually it contributed to his downfall, when his ghost writers rebelled against him. It became known that the whole concept and structure of “Being There” was copied from a Polish book written by Tadeusz Dolega Mostowicz (1898-1939), entitled “Kariera Nikodema Dyzmy” (“The Carrier of Nikodem Dyzma” 1932). Ironically, Dolega Mostowicz lost his life during the September 1939 campaign betrayed by Jews near the Polish-Romanian border. Professor Jerzy Robert Nowak established that Dolega Mostowicz was a quarter master and a reserve officer in the Polish army mobilized in 1939. Mostowicz realized upon crossing the border into Romania, that he could not get any supplies there. He returned across the border, and bought the necessary provisions for his men at a nearby market. When he was heading back towards Romania, local Jews pointed him out to a Soviet tank crew, which chased Mostowicz’s truck, assumed a good shooting position, and killed Tadeusz Dolega Mostowicz and his driver with a shot of a tank cannon.
Jan Tomasz Gross acted much like Jerzy Kosinski. Gross, who’s previous books were ignored by critics in the United States, now is basking in the limelights of publicity thanks to wild accusations against Poles under Soviet and German occupation.
Some years ago Professor Jan Tomasz Gross wrote a fairly well- documented book entitled “Revolution from abroad: The Soviet Conquest of Poland’s Western Ukraine and Western Belorussia.” In this work, published by Princeton University Press, Gross gave substantial evidence of the complicity of some Polish Jews in the murder of thousands of Polish Catholics by the Soviet forces, who occupied much of Poland in September of 1939, during the joint Soviet-Nazi invasion of that country. His extensively footnoted book was received with stony silence by the journals, which might have been expected to review it, from the professional quarterly Slavic Review to the New York Times. Indeed, Gross was essentially put in a state of hostile isolation by many persons in the literary and professional Slavic community.
Apparently Gross has now worked his passage back into “politically correct society” with his recent book “Neighbors,” also published by Princeton University Press. Relying principally on recollections of a Polish-Jewish Communist official (Szmul Wasersztajn aka “Calka”), Gross has produced a thin argument to the effect that in 1941 Polish civilians from the village of Jedwabne drove 1600 Jews into a barn and burned them to death. The geometrical improbability of the dismal spectacle aside (the farmer who owned the barn owned only four acres and the barn was small), one wonders how such a scantily researched book can receive the instant cachets of the same journals which had simply ignored “Revolution from Abroad.”
It appears that Gross, the New York sociologist, frustrated by his obscurity, became a full-fledged Holocaust profiteer. In the process Gross demonstrated an extraordinary hatred for the Polish people. He documented his hatred in two propaganda books: “Upiorna Dekada – The Ghastly Decade” (Universitas, Kraków 1994) and “Sasiedzi – Neighbors” (Princeton University Press, 2001).
In “Upiorna Dekada” Gross ignores the fact that death penalty for helping Jews was unique to wartime Poland and that the essence of the policies of the Nazi government at all times was the implementation of the doctrine of the Lebensraum, or German “living space.” The aim of the Nazis was to seize Slavic lands and replace the Slavic population with what they considered “racial Germans.” Thus, Poland was to be colonized by Germans and the Polish nation eradicated. For this reason the Nazis used every opportunity to kill Poles. One of the examples of this policy was the death penalty and summary execution of entire Polish families and immediate neighborshoods for helping Jews. At the same time, for example, in Denmark, which the Nazis did not intend to colonize, no one was executed for helping any of the few Jews, who lived there.
After the war Stalin exploited the Zionist movement in order to abolish the British Mandate in Palestine. In the process he created a window of opportunity, to use the words of Paul Johnson, for establishing the State of Israel. Stalin’s purpose was to embitter the conflict between Arabs and Jews and to blockade the supplies of Arab oil to the West. Gross should know that Stalin’s NKVD staged some fifteen pogroms in the postwar satellite states in order to evict hundreds of thousands of Jews to Palestine, where at a critical moment Stalin supplied them with Czech weapons free of charge. He also helped to inflame the hatred of the Muslim world against the United States. Unfortunately Stalin’s strategy worked and deadly terrorism of Islamic fundamentalists is still with us long after the Soviet dictator is gone.
Meanwhile, Gross and his likes, fabricate a new and fake version of history. Gross falsifies quotations in order to make his points. On page 56 of “Upiorna Dekada” he changes the meaning of a quote in the diary of dr. Zygmunt Klukowski (Dziennik z lat okupacji Zamojszczyzny – A diary of the years of occupation of Zamojszczyzna). Gross insinuates that in October 1942 Poles murdered some 2300 Jews while the Nazis deported for execution 934 other victims from the same locality. His deception is achieved by omission of quotation marks (“nasi”); this changed the meaning of a crucial statement of the original diary, in which reference was made to locally stationed German gendarmes.
Gross hides the fact that the ethnic Poles considered German and Soviet invaders as equally dangerous, whereas many Jews were trying to find security on the side of the Soviets. The ethnic Poles were naturally preoccupied with saving their nation, which was exposed to massive executions starting two years before the genocide of the Jews begun.
From the beginning of the war, the Nazis were committing mass murders on the Polish civilian population, especially throughout western Poland, newly annexed by Germany. Nazis brought with them lists prepared long before the invasion of Poland of people to be executed. The Soviet NKVD prepared a list of 25,700 people of the Polish leadership community all of whom were executed during the Spring of 1940. Mass execution of the Jews in Nazi gas chambers began two years later.
The Polish resistance movement was the largest in occupied Europe. In order to break the Polish resistance Nazi terror apparatus (1939-1945) and the communist security forces (1939- 1956) tortured more gentile Poles than any other European ethnic group. Jewish tragedy consisted of mass executions but did not involve massive hunt and tortur related to resistance activities.
Gross does not recognize the fact that helping Jews was also a part of the resistance against the Nazis. Illogically he makes an accusation out of the fact that more Poles were engaged in the armed resistance than in saving of the Jews. Outrageously Gross cites this fact as a proof of Polish anti-Semitism.
On the page 41 of “Upiorna Dekada Gross gives the following illogical title to one of his chapters: “On the fact that the prevailing Polish anti-Semitism also was the reason why the Poles who helped Jews were brutally and totally murdered by the Germans.” Then on page 60 Gross writes “how was it that the people who sheltered Jews during the war, did not like to admit it after the war. (…) It was believed that anyone helping Jews got rich” and therefore could presumably be “robbed or repressed” for “breaking the local code of behavior.” I know of no such “local code.”
What Gross does not mention is the fact that often it was difficult to admit to one’s neighbor that by sheltering a Jew one was risking one’s neighbor’s life without his knowledge; therefore, it was easier not to tell one’s neighbor about the risk similar to a “time bomb” in form of a hidden Jew next door. For this reason many people did not celebrate the fact that the happy occasion that their hidden Jews have survived. The neighbors, who did not know about the presence of these Jews near them, would immediately realize that their life was put at risk without their knowledge or consent.
Poles and Jews were separated by the a cultural barrier described by Bashevis Singer. On every turn a Jew could be noticed because of his faulty use of the Polish language. At the same time for each Polish family stressed by the horrors of war there was one Jew that desperately needed help.
Polish gentiles could not save Jews any more than their own people. They could not prevent the killing of millions of Polish Christians and the Polish Nation itself faced genocide. It is difficult to find a Polish gentile family, which did not lose family members and close relatives under the Nazi and Soviet occupations.
Under the Soviet occupation there was a policy to nominate Jews to the most visible posts in the Communist terror apparatus. It happened on one hand because plenty of Jews volunteered for these positions and on the other because the Soviet government was shifting the blame to the Jews for Soviet crimes. Thus the Soviet deliberately aggravated the intra-ethnic relations by their policy of “divide and rule.”
This perfidious Soviet policy did not facilitate a postwar admission that one risked one’s and others’ lives while sheltering the Jews who after the war became Soviet executioners in Poland. The widespread complicity of the Jews in the Soviet terror apparatus installed in Poland was considered to be a proof of Jewish lack of concern for the existence of a sovereign Polish nation.
The collaboration between the “Jewish committees” and the NKVD in the Soviet occupied Poland is well documented. Then, the last memory of Poland of many a Polish citizens before the door was slammed shut on a boxcar bound for Siberia was that of a Jewish militiaman slamming the door. (There was no similar collaboration between Polish Catholics and the Nazis for example.) However, the problem of Jewish collaboration with enemies is more complicated. Let us remember the fact that the last experience of Jewish victims in Poland, packed into boxcars bound for the gas chambers, was that of a Jewish ghetto policeman slamming shut the death car door. The film “Pianist” made recently by Polanski vividly shows these horrible scenes. It is a matter of record that an average Jewish policeman in the Warsaw Ghetto sent to gas chambers about twenty two hundred victims.
Recently, Jan Moor Jankowski MD, for 30 years a professor of forensic medicine of the New York University School of Medicine, stunned Gross on Feb. 6, 2003 with an attack on the credibility of “Neighbors.” Professor Jankowski made a striking comparison of Gross’s book with another Holocaust bestseller reviewed only a day before in the Wall Street Journal. The reviewed book, “Fragments” was written by Benjamin Wilkomirski who was an imposter. He claimed to be a Jewish “Holocaust survivor” when, in fact, he was not. The Wall Street Journal reviewer called the book a “coldly planned fraud” or a work of “a deranged man who actually believes the myths he has constructed for himself.”
Dr. Moor Jankowski said that he has “the same opinion of Dr. Gross and his books. It was obvious that since J. T. Gross does not seem deranged “therefore his book is a fraud.” Gross did not even attempt to rebut Dr. Moor Jankowski’s statement in Gross’s presence during a lecture and discusion at New York University. (It should be noted that Dr. Moor Jankowski was hailed in American and Polish media for helping Jews during WWII in Poland. He was decorated by the President of France for his Resistance activities and also received a medal from Israeli Prime Minister Golda Meir for helping to organize the teaching of medicine in Israel. He is the only American member of the French Academy of Medicine.)
Like Gross’s “documentary” bestseller, the book entitled “Fragments” (of Recovered Memories) by a Jewish orphan using the name of “Benjamin Wilkomirski” turned out to be fraudulent. For a time it was a widely acclaimed book. It was written by a Swiss Protestant, Bruno Doessekker, who pretended to be a Jewish orphan abused by Christians. Doessekker took advantage of the then fashionable in the United States court claims based on (mostly fraudulent) “recovered memories.” However, the most important characteristic of the “documentaries” written by Gross, Doessekker, and Kosinski is their cynical exploitation of human suffering during WWII, including the genocide of the Jews.
The Wall Street Journal, Tuesday, February 5, 2002, p. A16, “Bookshelf” published a review properly entitled “Real Horrors, Phony Claims” It was a review of “A Life In Pieces,” by Blacke Eskin, Norton, 251pages $25.95) written by Tom Gross, no relation to J.T. Gross.
The story of the man who called himself Binjamin Wilkomirski is as extraordinary as it is outrageous. It began with his memoir called “Fragments,” in which he claimed to be a Jewish Holocust survivor who had suffered Dr. Josef Mengele’s horrendous medical experiments as a child. Wilkomirski also described his terrible experiences at Majdanek, a concentration camp in German occupied Poland, and at Auschwitz, where he saw his father beaten to death.
“Fragments,” published in Switzerland in 1995, was acclaimed a masterpiece, and soon became an international bestseller. Wilkomirski won the National Jewish Book Award for auto- biography, the Prix Memoire de la Shoah in France and the Jewish Quarterly Literary Prize in Britain. He also was given a cash award from the American Orthopsychiatric Association. His fame grew, and Wilkomirski received standing ovations throughout America, at public lectures organized by the U.S. Holocaust Museum. He was cited in newspapers as an authority on the Holocaust. Some compared him to Primo Levi. Professors of history assigned “Fragments” as obligatory reading to their students.
Suddenly he was exposed. The harrowing Holocaust memoir turned out to be written by an impostor – a gentile who had spent the war in a comfortable Protestant home in Switzerland.
Blake Eskin’s “A Life in Pieces” is a thorough account of the “Fragments” swindle. By analyzing the story in detail, Mr. Eskin has given us a chance to revisit this episode of Holocaust profiteering and to understand how and why it happened not that the stories are easily understandable or pleasant.
The public doubts about “Fragments” (of March 1998) came from a reader who posted his review on Amazon.com. He is Michael Mills, a junior Australian government bureaucrat living in Canberra. He found dates in “Fragments” to be wrong and realized that some of Wilkomirski’s “memories” of Majdanek appeared very similar to a fake testimony already published by child “survivor” of Buchenwald.
Daniel Ganzfried, an Israeli born Swiss writer, whose own father was in Auschwitz, looked into Wilkomirski’s past, his school records, and even found his family photographs of the “Holocaust survivor” from as far back as 1946, taken in Switzerland, when Wilkomirski’s “Fragments” placed him in Poland.
Wilkomirski wasn’t his name at all: He was Bruno Grosjean, born to a single mother, a Christian, and adopted by his wealthy new family, the Doessekkers, near Zurich. Bruno Doessekker or “Wilkomirski” before he published “Fragments,” was a clarinet player from Zurich, born on Feb. 12, 1941 (not in 1939), in Biel, Switzerland. Doessekker was aware of his real childhood and fought for and won a share of his birth mother’s estate in 1981.
“Wilkomirski” dismissed Mr. Ganzfried’s accusations and presented himself as a victim of an “anti Semitic plot” involving Swiss government officials. But other evidence of the fraud surfaced. Mr. Doessekker now faces criminal charges in Switzerland.
What about Mr. Doessekker’s motives. Was he guilty of a “coldly planned fraud,” or more charitably, is he simply a deranged man who actually believes his own myths? Why those who believed him came to be so easily fooled or were some of them also members of what Norman Finkelstein called the “Holocaust Industry.” Were they “Holocaust profiteers” to use the term coined on the editorial page of The Wall Street Journal? Thus, Holocaust historian Daniel Goldhagen, highly praised the book and the director of the U.S. Holocaust Museum made “Wilkomirski” a guest of honor at a $150 per plate luncheon at New York’s Carlyle Hotel.
The demand to debase the Polish people and to prepare them for a shake down by the Jewish restitution movement goes on because, besides of the Holocaust profiteers, honest people suspecting a fraud are afraid to speak up for fear of being accused of anti-Semitism.
Long forgotten are the large Polish contributions and sacrifices for the Allieds’ victory, Poland was betrayed by Roosevelt and Churchill at Teheran and Jalta; it was handed over to become a Soviet satellite state, after ruthless pacification by communist terror apparatus disproportionally staffed with Jews.
During half a century of Soviet occupation the puppet communist regime made mockery of historical truth and justice, while following Moscow’s order to enslave and degrade the Polish people. Now the Polish people are told to forget the communist crimes and honor Holocaust profiteers as was done with J.T. Gross by the Polish authorities and state controlled media staffed largely by former communist officials, the people who long ago developed instincts and habits of knowing “whom to lick and whom to kick.”
*) It is interesting that Simon Wiesenthal said on his eightieth birthday: “I know what kind of role Jewish communists played in Poland after the war. And I as a Jew, do not want to shoulder responsibility for Jewish communists, I can not blame 36 million Poles for … [wartime] extortionists.
Gross’s seemingly documentary book, but in reality a fiction, is written in the language of Soviet propaganda. To publish this book while a formal legal investigation of the events is in progress and prior to the conclusions of such investigation – is most inappropriate and not fitting a publisher like Princeton University Press during the war are used by Holocaust profiteers in their fraudulent ego trips. These people, like Kosinski, Gross, and Wilkomirski are not interested in the truth but would like to make a name and money for themselves.
It is pertinent to quote Simon Wiesenthal who said on his eightieth birthday: “I know what kind of role Jewish communists played in Poland after the war. And I as a Jew, do not want to shoulder responsibility for Jewish communists, I can not blame 36 million Poles for those thousands of [wartime] extortionists.” Gross’s seemingly documentary book, but in reality a fiction, is written in the language of Soviet propaganda. To publish this book while a formal legal investigation of the events is in progress and prior to the conclusions of such investigation – is most inappropriate and not fitting a publisher like Princeton University Press.

I.C. Pogonowski

It was triggered off by a propaganda booklet entitled Neighbors written by New York sociologist J. T. Gross frustrated by his obscurity who in order to finally attract attention became a full-fledged Holocaust profiteer. In the process Gross demonstrated an extraordinary hatred for the Polish people. He documented his hatred in two propaganda booklets: Upiorna Dekada – The Ghastly Decade (Universitas, Kraków 1994) and S siedzi – Neighbors (Princeton University Press, 2001). In Neighbors he alleges that Polish neighbors murdered their Jewish neighbors while German Nazis tried to protect at least some of the victims. The booklet about events of 60 years ago is based on selected anecdotical reports manipulated to make it a thrilling horror tale – now a bestseller – a fiction passing for a documentary. Gross, who’s previous books were ignored by critics in the United States, now is basking in the limelights of publicity thanks to wild accusations against Poles under Soviet and German occupation.

Iwo Cyprian Pogonowski (born Sept. 3, 1921 in Lwów, Poland, now Lviv, Ukraine) is a Polish-, Belgian- and American-educated industrial engineer with 50 patents to his credit, and a lexicographer and amateur historian.
Engineer
His career has included academia and practical work in the U.S. petroleum industry.

He studied engineering, and in 1954 graduated in Civil Engineering from the Catholic University: Institute Superieur de Commerce, St. Ignace in Antwerp, Belgium.

He then taught descriptive geometry at the University of Tennessee, and in 1955 graduated with an M.S. in Industrial Engineering.

Upon graduation he worked for Shell Oil Company, and then worked starting in 1960 for Texaco Research and Development as a Project Engineer.

Patents
He authored a total of 50 American and foreign patents on marine structures for the petroleum industry.

Adjunct Professor of Civil Engineering
During later years he also taught courses on marine structures of the petroleum industry in Virginia Polytechnic Institute and State University as Adjunct Professor in the College of Civil Engineering.

Books
Poland: A Historical Atlas, revised edition, New York, Hippocrene Books, 1989.
The Jews in Poland: A Documentary History: the Rise of [the] Jews as a Nation from Congressus Judaicus in Poland to the Knesset in Israel, New York, Hippocrene Books, 1993.
Unabridged Polish-English Dictionary, 3 volumes, New York, Hippocrene Books, 1997.